Opis wycieczki na Rysy i Przełęcz pod Chłopkiem: To będzie bardzo ekscytujący, tatrzański weekend! Spotkasz się o 7 rano z przewodnikiem na Palenicy Białczańskiej, a następnie udacie się do schroniska nad Morskim Okiem. Tam zostawicie bagaże i ruszycie na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. To nieco krótsza trasa od Rysów

Początek wycieczki na najwyższy szczyt w Polsce rozpocząłem w Palenicy Białczańskiej. Następnie czekała mnie prawie 2 godzinna wędrówka asfaltową drogą do schroniska przy Morskim Oku. Po minięciu drugiego zakrętu wyłania się widok na Dolinę Białej Wody i Gerlach. Następnie Wodogrzmoty Mickiewicza. Dalej droga niezbyt ciekawa. Chociaż gdy wszedłem na kamienny skrót przecinający kilka asfaltowych zakrętów mogłem zobaczyć z bliska wcinającą liście sarnę. Dopiero od Włosienicy otwiera się ładny widok na Mięguszowieckie Szczyty, Cubrynę i Mnicha. Teraz jeszcze kawałek i znalazłem się przy schronisku nad Morskim Okiem. Zszedłem na dół do stawu i ruszyłem czerwonym szlakiem do Czarnego Stawu pod Rysami. Ponad dwudziestominutowe podejście i znalazłem się nad Czarnym Stawem. Czekała mnie teraz prawie 3 godzinna wspinaczka (różnica wysokości ok. 900 m). Po ominięciu stawu zaczęło się podejście. Z lewej strony zlodowaciały śnieg w którym utworzyła się pieczara (lepiej tam nie wchodzić ponieważ kiedyś zwaliła się kilku turystom na głowę). Dalej szlak prowadzi w górę skalnym chodnikiem i po minięciu charakterystycznego głazu wprowadza Długim Piargiem na Bulę pod Rysami, która ogranicza od północy Kocioł pod Rysami. Gdy tam doszedłem otworzył się przede mną widok na Morskie Oko i Czarny Staw. Po minięciu buli jest już tylko wspinaczka grzędą z dużą ilością łańcuchów (niezbyt trudne). Po prawej stronie wspinaczce towarzyszy żleb wypełniony śniegiem - rysa. Przed samym wierzchołkiem, po dojściu grzędą na grań jest trochę trudny fragment ubezpieczony łańcuchem (w dole żleb - rysa i naprawdę duża przepaść). Po pokonaniu tej kilkumetrowej półki przechodzi się na wschodnią stronę grani. Tutaj też jest spora przepaść a miejsce to jest ubezpieczone klamrą i łańcuchem. W tych miejscach trzeba naprawdę uważać. Dalej jeszcze trochę łańcuchów i już sam szczyt. Z wierzchołka wspaniały widok na trzy doliny: Mięguszowiecką, Rybiego Potoku i Białej Wody oraz na najwyższe szczyty Tatr (Gerlach, Wysoka, Lodowy Szczyt), a także na Tatry Zachodnie. Rysy w zasadzie podzielone są na trzy wierzchołki. Przez ten niższy o wysokości 2499 m przechodzi granica państwowa. Drugi o wysokości 2503 m oraz trzeci, najniższy znajdują się już w całości po stronie słowackiej. Ja na szczycie byłem około godziny 13. Choć dzień zapowiadał się słoneczny wierzchołek pokrywały chmury. Niestety widoków miałem niewiele. A jeszcze godzinę wcześniej nie było chmur. Wycieczkę z Palenicy Białczańskiej zacząłem o godzinie 8 rano. Jak się okazało niestety trochę za późno. Dojazd z Zakopanego i dojście do Morskiego Oka zajęło mi za dużo czasu. Najlepiej chyba jednak taką wycieczkę poprzedzić noclegiem w schronisku. Na szczycie oczywiście było dużo ludzi. Zejście tą samą drogą. Chyba, że ktoś chce zejść na stronę słowacką, gdzie szlak jest zdecydowanie łatwiejszy. Znowu czekał mnie niebezpieczny trawersik nad przepaścią i dalej schodzenie przy pomocy łańcuchów. Od Kotła pod Rysami zejście już w miarę wygodnym szlakiem. Pozostało mi więc już tylko dojście do Czarnego Stawu, następnie Morskiego Oka i dalej asfaltową drogą do Palenicy Białczańskiej. Wycieczkę na Rysy polecam tylko w pogodne dni. Należy wyruszyć wcześnie rano ponieważ po południu zwiększa się zachmurzenie i ze szczytu niewiele się zobaczy. Jest to trasa raczej dla ludzi mających dobra kondycję, umiejących posługiwać się łańcuchami i niewrażliwych na przepaście. Samo wspinanie przy pomocy łańcuchów nie jest specjalnie trudne, ale podejście jest naprawdę męczące. Różnica wysokości między Morskim Okiem a wierzchołkiem Rysów wynosi prawie kilometr. Widoki są super, oczywiście pod warunkiem, że nie ma chmur. Czas wycieczki ok. 11 średnie, miejscami duże Pytania dotyczące szlaku można zadawać na forum

Kilka ciekawostek na temat najwyższego punktu w Polsce. Rysy – szczyt położony w grani głównej Tatr. Posiada trzy wierzchołki – najwyższy (2503 m n.p.m.) położony jest w całości po stronie słowackiej, niższy (2499 m n.p.m.) stanowi najwyższy punkt Polski. Rysy stanowią punkt zwornikowy, w którym od głównego grzbietu
Co znajdziesz w tym wpisie? Szlak na Rysy od słowackiej strony to łatwiejszy wariantParking na Palenicy BiałczańskiejCzerwony szlak z Palenicy Białczańskiej na szczyt9 kilometrów drogi do Morskiego Oka w TatrachOd Morskiego Oka idziemy w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami w TatrachCzarny Staw pod RysamiZ Czarnego Stawu idziemy w kierunku Buli pod RysamiŁańcuchy w drodze na Rysy – trudniejszy odcinek na szlakuPrzełączka to dla nas najtrudniejszy momentBędąc między słońcem a mgłą ujrzeliśmy Widmo Brockenu w TatrachJuż jesteśmy! Zdobyliśmy szczyt Rysy mierzący 2499 m są szczytem z Korony Gór PolskiSchodzimy ostrożnie w dół do Morskiego Oka – wierzchołek zostawiamy za namiInformacje praktyczne przed wyruszeniem na szlak Rysy to najwyższy szczyt Tatr po stronie polskiej i główny cel wędrówek podczas urlopu, wypoczynku i przyjazdu turystów do Zakopanego. Samo miasto jest świetną bazą wypadową na te niższe i wyższe szczyty pasma górskiego, uważanego za najciekawsze w Polsce. Nie ma się czemu dziwić. Przecież każdy chce zdobyć Rysy, a można to zrobić od dwóch stron: 1. Szlakiem z Palenicy Białczańskiej przez Morskie Oko i Bulę pod Rysami – wariant trudniejszy. 2. Szlakiem ze Słowacji z miejscowości Štrbské Pleso – wariant łatwiejszy. My w dzisiejszym wpisie przedstawimy opis trasy, idąc od strony polskiej przez Morskie Oko. Podczas naszej wycieczki trafiliśmy na bardzo ciekawe warunki, gdzie przez połowę trasy nie było niczego widać, a później… zobaczycie sami. Wpis podzieliliśmy na kilka części, a dowiesz się w nim o: 1. Czy lepiej iść od strony polskiej, czy słowackiej? 2. Parkingu na Palenicy Białczańskiej, 3. Drodze do Schroniska nad Morskim Okiem, 4. Schronisku nad Morskim Okiem, 5. Buli pod Rysami, 6. Łańcuchach oraz przełączce, 7. Wierzchołku. Szlak na Rysy od słowackiej strony to łatwiejszy wariant Wybierając się na Rysy, trzeba pamiętać, że ten szczyt nie należy do najłatwiejszych. Mimo że na szczycie można spotkać tyle ludzi, to większość z nich decyduje się na wyjście od strony słowackiej. To wyjście polecane jest dla osób początkujących i tych, którzy decydują się na rodzinną wycieczkę. Idąc od strony Morskiego Oka, do pokonania jest spory odcinek z łańcuchami i przełączka – uważana przez wielu za najtrudniejszy odcinek szlaku od polskiej strony. Ten moment będziesz mógł zobaczyć poniżej, ponieważ nagraliśmy krótki film przedstawiający przejście przez przełączkę. Musisz wiedzieć, że na górę jest kawał drogi. Parking na Palenicy Białczańskiej Parking na Palenicy Białczańskiej kosztuje w sezonie 45 złotych,Poza sezonem od 25 złotych w górę. Zależy od terminu,Uwaga! Bilet musisz kupić wcześniej online. Inaczej nie wjedziesz,Bilet do kupienia na stronie TPN-u. Czerwony szlak z Palenicy Białczańskiej na szczyt czas przejścia – 13 godziny | dystans – 26 kilometrów | suma podejść – 1700 9 kilometrów drogi do Morskiego Oka w Tatrach Przed 4 ruszamy czerwonym szlakiem nad Morskie Oko i ta 9-kilometrowa, asfaltowa droga obok Wodogrzmotów Mickiewicza w Tatrach jest drugim testem czy jesteśmy cierpliwi. Idziemy po drodze w ciemnościach. Oczywiście z każdej strony dochodzą pomrukiwania niedźwiedzi, gdzieś blisko jelenie mają rykowisko, tu jakieś auto, tutaj turyści wracają z Morskiego Oka. Jednak po 5:15 bezpiecznie jesteśmy przy schronisku nad Morskim Okiem, które okazuje się zamknięte. Rzadko się zdarza, żeby jakieś schronisko, a przynajmniej przedsionek nie były otwarte. Na polu zimno, jakieś 2 stopnie, a my siedzimy na ławeczce, podziwiając ciemność i kilka osób idących już tutaj, gdzie my za chwilę pójdziemy. Schronisko leży w bardzo urokliwym miejscu. O poranku jest tam jeszcze spokojnie, natomiast w późniejszych godzinach i w sezonie jest wypełnione po brzegi. Jeśli będziesz tam kiedyś, to polecamy Ci wyjście na Szpiglasowy Wierch w Tatrach. Bardzo ciekawa trasa, którą można dojść do Doliny Pięciu Stawów. Od Morskiego Oka idziemy w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami w Tatrach Przed 6 idziemy dalej czerwonym szlakiem na Rysy. Najpierw musimy obejść Morskie Oko, a następnie dotrzeć nad Czarny Staw pod Rysami. Już o 6:45 jesteśmy u góry. Robi się nieco jaśniej, ale niestety mało co widać. Same chmury dookoła. Jest tutaj kilka osób, a nawet ktoś śpi w namiocie. Z tego miejsca zaczynamy naszą właściwą wędrówkę na Rysy. Czarny Staw pod Rysami Jest to dla nas nowy szlak, bo nad Czarny Staw już w tamtym roku szliśmy. Jest tutaj cicho i spokojnie. Jedna osoba kieruje się w stronę Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem szlakiem zielonym. Z lewej strony dochodzi szum Czarnostawiańskiej Siklawy. Tak jak przedtem, tak i teraz musimy obejść staw, a potem rozpoczyna się mozolna wędrówka. Czarny Staw pod Rysami to kultowe jezioro w Tatrach. Na miejscu znajduje się drewniany krzyż, a widoki nad Morskie Oko potrafią zachwycić. Czarny Staw pod Rysami ma głębokość 76,4 metrów. Od Czarnego Stawu można iść dalej na Rysy lub na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Bezpośrednio nad jeziorem wznoszą się ściany Kazalnicy. Kocioł Czarnego Stawu otacza grań od Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego przez Wołowy Grzbiet, Rysy, Niżnie Rysy i Żabią Grań z Żabim Szczytem Wyżnim, Żabim Mnichem aż po Owcze Turniczki. Z Czarnego Stawu idziemy w kierunku Buli pod Rysami Trasa jest z początku bardzo łatwa. Po kamiennej ścieżce bardzo szybko osiągamy wysokość. Na odcinku 1 kilometra i 600 metrów podchodzimy ponad 800 metrów do góry. Idziemy początkowo na Rysy ścieżką, cały czas zakosami. Wchodzimy następnie do kamiennej krainy, z którą przez długi czas się nie rozstaniemy. Dochodzimy do charakterystycznego kamienia, przy którym każdy robi sobie zdjęcie. Stoi on tuż obok drogi. Jest to miejsce, z którego dobrze widać Czarny Staw oraz Morskie Oko. Jest to dobry moment, żeby chwilę odpocząć i nabrać sił przed łańcuchami. Idąc dalej w kierunku Buli pod Rysami w Tatrach, powinniśmy już widzieć wierzchołki naszego dzisiejszego celu, jednak w takim mleku widać tylko kilka metrów do przodu. U góry na pewno jest coś widać. Spodenki trzeba zamienić na spodnie i coś zjeść przed wspinaczką na łańcuchach. Podczas drugiego śniadania mijają nas turyści. Łańcuchy w drodze na Rysy – trudniejszy odcinek na szlaku Uchodzimy kawałek dalej i wreszcie zaczynają się łańcuchy, to na co czekaliśmy po tym denerwującym dla nas podejściu, zwłaszcza że jeszcze nic nie widać. Wchodzimy na pierwszy łańcuch i pokonujemy go bez większych trudności. Droga jest ok. Ciężej jest nieco wyżej, jak łańcuch jest zmrożony, a próg, po którym można wyjść, jest cały oblodzony i śliski. Dodatkowo przepaść z prawej strony jest niemała. Jak takie warunki są już tutaj, to co będzie wyżej. W międzyczasie dołączają do nas kolejne osoby i spokojnym krokiem zmierzamy do góry. Nikt się tutaj nie śpieszy, bo jest ślisko, a łańcuchy zimne. Nie zazdroszczę tym, którzy idą bez rękawiczek, a są tacy. Nagle ktoś coś woła z dołu. Wszyscy obracamy się i widzimy jak chmury, które spowijały szczyty w ostatnich godzinach, przechodzą i naszym oczom ukazują się wspaniałe widoki. Przełączka to dla nas najtrudniejszy moment Takie cuda zobaczyć w Tatrach. O takim czymś właśnie marzyliśmy. Robimy sobie przerwę. Każdy robi zdjęcia, bo jest co oglądać. Przecież nic nie było widać do tej pory. Ci, co minęli nas, to muszą mieć u góry widoki, a turyści z dołu jeszcze nie wiedzą, jak tutaj jest pięknie. Wspinamy się coraz to wyżej i docieramy do przełączki, czyli miejsca, gdzie ludzie tracą pewność siebie i wiele osób po prostu nie idzie dalej. Za nami był już kawał drogi. My widzieliśmy, jak szła za nami para. Dziewczyna była zachwycona całą wędrówką, chciała stanąć na szczycie, szła pewnie po łańcuchach, ale doszła do przełączki i dalej nie odważyła się iść. Została i płakała. Prawdę mówiąc, pokonanie tego odcinka nie jest trudne, jak są dobre warunki, jak jest oblodzenie to już gorzej. Trzeba się mocno trzymać łańcuchów, ale stromy stok za nami robi wrażenie. Ludzie radzili sobie, jak mogli, jedni nie patrzyli w dół, inni szli przodem do przepaści na tyłku. Będąc między słońcem a mgłą ujrzeliśmy Widmo Brockenu w Tatrach Obracamy się w kierunku miejsca, skąd przyszliśmy i widzimy tam Widmo Brockenu! Jest to zjawisko optyczne, które spotykane jest w wyższych partiach gór, chociaż nie zawsze. Wśród miłośników górskich wędrówek mówi się, że osoba, która go zobaczy, to umrze na szlaku. Nie ma co się jednak martwić, bo jak zobaczysz je 3 razy, to odczynisz urok. Przechodzimy to newralgiczne miejsce, które widać na filmie i na Rysy ostatnia prosta. Aparat znowu do plecaka i fruuu do góry. Ostrożnie, bo tutaj jest gorzej. Z przeciwka nikt nie idzie, to wspinamy się i już w myślach rodzi się pytanie, jak tutaj będzie zejść. W innej porze roku byłoby na pewno łatwiej. Już jesteśmy! Zdobyliśmy szczyt Rysy mierzący 2499 m I wreszcie po kilkunastu minutach jesteśmy na Rysach w Tatrach. Najwyższy szczyt naszego ukochanego kraju zdobyty. 2499 m padło naszym łupem o 10:55. Dojście z Palenicy Białczańskiej na szczyt zajęło nam prawie 6 godzin w obecnych warunkach. Można powiedzieć, że wykorzystaliśmy idealnie moment na wyjście tutaj, bo teraz kiedy piszę ten wpis, jest 8 października, a w Tatrach prawie metr śniegu. W międzyczasie znowu zmieniłem spodnie na spodenki, bo się w nich wygodniej szło, a znowu nie było strasznie zimno. Rysy są szczytem z Korony Gór Polski Tym sposobem skompletowaliśmy całą Koronę Gór Polski. Już od dwóch lat, 27 pozostałych szczytów czekało właśnie na te Rysy, żeby zebrać się w całość i by czekało jeszcze pewnie jakiś czas jakbyśmy nie ubzdurali sobie, żeby tutaj jednak wyjść. Stwierdziliśmy, że już nigdy więcej tutaj nie wrócimy, chyba że zrobią kolejkę pod same łańcuchy, bo ten odcinek od Czarnego Stawu do łańcuchów jest koszmarny i nudny. Teraz pozostaje nam tylko bezpiecznie wrócić na dół. Obawa przed schodzeniem oddala się z każdym kolejnym metrem, zwłaszcza u mnie, bo o wiele lepiej mi się schodzi, niż idzie do góry. Angelika jednak wolała podchodzić. Aparat do plecaka i złazimy w dół. Widmo Brockenu widzieliśmy przed wyjściem na Rysy, po zejściu z nich i potem jeszcze niżej tak więc nie wiemy, czy to się liczy podczas jednej wycieczki, żeby być bezpiecznym w górach. Schodzimy ostrożnie w dół do Morskiego Oka – wierzchołek zostawiamy za nami Zaczęliśmy schodzić o godzinie 11:15, a nad Czarnym Stawem byliśmy o 13:39. Prawie 2,5h się schodziło. Mijaliśmy po drodze sporo ludzi, ale nie było takich zatorów, jak to jest w okresie letnim, gdzie są osoby, które się boją, idą pomału, a 'eksperci’ komentują i wyśmiewają osoby spanikowane. Trzeba otwarcie przyznać, że dla zwykłej osoby, która przyjechała sobie tylko po to, aby zdobyć wierzchołek, to ten szlak może okazać się trudny. Polecamy w każdych warunkach mieć przy sobie rękawiczki. Ta trasa na jednym z portali porównywana jest do wyjścia na Giewont, ale to gruba przesada. Schodząc na dół znowu, weszliśmy w gęste chmury, a turyści idący do góry co chwilę pytali, czy coś u góry widać. Jak dowiadywali się, że takie cuda to od razu im się humor poprawiał. Nas dobry humor nie opuszczał, bo zdobyliśmy Rysy, szczyt, który jeszcze w ostatnim czasie był dla nas nieosiągalny, jako mało wprawionych łazików. Trzeba było podejść do nich z szacunkiem i odpowiednio się na tę wędrówkę przygotować. Udało się. Informacje praktyczne przed wyruszeniem na szlak 1. Najlepiej wychodzić bardzo wcześniej rano, 2. Samochód trzeba zatrzymać na parkingu w Palenicy Białczańskiej w drodze do Morskiego Oka, 3. Szlak można podzielić na 2 dni – nocleg nad Morskim Okiem, 4. Przed wyruszeniem na szczyt zalecamy zdobycie mniej wymagających szczytów w Tatrach, 5. Przejście całej drogi mierzącej 26 kilometrów zajmuje około 13 godzin, 6. Na łańcuchach może być problem z płynnością przejścia, 7. Na przełączce wiele osób się zatrzymuje i boi się iść dalej, 8. Wierzchołek Rysów nie jest zbyt obszerny, dlatego bezpiecznie zmieści się na nim kilkanaście osób, 9. Rysy składają się z dwóch wierzchołków: polski mierzy 2499 m a słowacki 2503 m 10. Rysy zimą są szczytem bardzo trudnym do zdobycia i wymagają sprzętu oraz odpowiedniego przygotowania. Najlepsza pora roku do zdobywania to jesień, 11. Przed wyjściem na szlak warto obserwować prognozę pogody w Tatrach i informacje o warunkach. Te można sprawdzić na Tatrzańskim Parku Narodowym, 12. W razie potrzeby wezwij TOPR i koniecznie miej w telefonie aplikację Ratunek, 13. Na szlak warto zabrać rękawice.
Rysy, 2503 m. Tatry w pigułce - niezwykle urozmaicona trasa wiodąca na szczyt słynący ze wspaniałego widoku i transcendującego delimitacje racjonalności zatłoczenia w sezonie. Najwyższy ze szczytów na które można wejść znakowanym szlakiem turystycznym. Po drodze dwa schroniska, piękne stawy.
DOJAZD, WĘDRÓWKA DO MORSKIEGO OKA ORAZ OTOCZENIE Do Palenicy Białczańskiej dojedziemy busem za 12 zł, z Zakopanego (najlepiej z centrum - poznasz po tłumach ludzi). Jeśli jedziemy własnym autem, to musimy pamiętać, że od 2 sierpnia 2021 nie ma możliwości zaparkowania samochodu na parkingu w Palenicy Białczańskiej (początek szlaku do Morskiego Oka) bez biletu elektronicznego. Bilet w cenie 35 zł/dzień zakupisz na stronie: BILET ELEKTRONICZNY NA PARKING DO MORSKIEGO OKA. Taką zmianę wprowadzono po tym, jak z powodu koronawirusa polska turystyka przeżywa istne oblężenie. W okolicach Łysej Polany i przed początkiem szlaku prowadzącego do Morskiego Oka codziennie powstawały kilkukilometrowe korki. Bilet elektroniczny ma za zadanie ograniczyć liczbę zaparkowanych pojazdów do 800 samochodów. Reszta chętnych osób może dostać się w ten rejon, korzystając z busów kursujących z centrum Zakopanego. Kierowcy busów również przeżywają oblężenie, ponieważ kolejka chętnych czasami ma aż kilkaset metrów długości! Ludzie, którzy są związani z Tatrami bardziej niż niedzielna lub wakacyjna turystyka, zazwyczaj nie podróżują w te góry z powodu przeraźliwie dużych tłumów nieodpowiedzialnych turystów. W takich warunkach przyjemność przebywania w górach zostaje dosłownie 'zabita'. Stamtąd rozpoczynamy wędrówkę nad Morskie Oko. Jeśli mieszkamy bliżej ulicy Kościuszki, możemy wybrać dojazd busem, który nieoficjalnie zawiezie nas w to samo miejsce. Cena za przejazd jest taka sama. Z Palenicy Białczańskiej idziemy, żmudną asfaltową drogą do Morskiego Oka. Droga ma 9,2km długości i wprawny turysta powinien pokonać ją w 1h 30min. Turyści, którzy nie odwiedzają gór regularnie przechodzą zwykle tą drogę w 2h do 2h 30min. Po pierwszych 30min powinniśmy dojść do Wodogrzmotów Mickiewicza – pięknego wodospadu, niestety widokowo zepsutego mocno przez wysoki most. Po około 15-20min wędrówki dojdziemy do skrótów, czyli czterech podejść z kamiennych schodów omijających serpentyny. Przejście tego odcinka powinno zająć 15-30min, w zależności od kondycji. Skróty składają się z dwóch krótkich podejść, trzecie jest długie i czwarte bardzo krótkie, ale strome. Idziemy tutaj schodami ułożonymi z kamieni. Wychodzimy na ostatnią serpentynę, gdzie dalej kierujemy się asfaltową drogą pod górę. Ciągle nią idziemy aż do samego Morskiego Oka. Z drogi przed sobą, będziemy widzieli Mięguszowieckie Szczyty. Po drodze miniemy parking Włosienica, dający wspaniały widok na Tatry, który rozbudzi w nas dodatkową motywację wędrówki. Za chwilę miniemy jeszcze Market Turystyczny. Od parkingu Włosienica do marketu możemy pójść krótkim odcinkiem chodnika zbudowanego ze starych płyt. Odtąd zobaczymy pierwszą kosodrzewinę i zmieniające się otoczenie. Zostało nam jeszcze tylko jakieś 10-15min wędrówki. Dochodzimy do Schroniska nad Morskim Okiem, pokonując tym samym 9,2km asfaltowej drogi. W godzinach porannych i popołudniowych schronisko jest przeludnione i trudno dostać się do środka. Z tarasu schroniska możemy zobaczyć chyba najpiękniejszy i znany z kartek pocztówkowych widok na Mięguszowieckie Szczyty oraz na całe Morskie Oko. Przy budynku wybieramy czerwony szlak, gdzie musimy zejść po około 40 kamiennych schodach. Teraz jesteśmy na poziomie Morskiego Oka 1410 m Stoi tu drogowskaz i tablice informacyjne, mówiące o zakazie dokarmiania zwierząt. Najczęściej ludzie dokarmiają kaczki i ryby. Również jesteśmy zachęcani, żeby nie wrzucać niczego do stawu. W tym miejscu po raz pierwszy dowiemy się, że na Rysy powinniśmy dojść w około 4h 15min. Ze schroniska mamy dwie możliwości. Przed sobą mamy dwa czerwone szlaki okalające Morskie Oko. Ze względu na przyrodę zdecydowanie polecam okrążyć staw od lewej strony, ponieważ w godzinach porannych mamy duże prawdopodobieństwo zobaczenia odbić gór w wodzie. Widok jest niesamowity! Dodatkowo zobaczymy fenomenalne limby z odsłoniętymi korzeniami, które objęły już w całości wielkie głazy. Kilkadziesiąt metrów dalej od tablic informacyjnych idziemy drewnianym mostkiem na Rybim Potoku. Jest to wspaniałe miejsce do obserwowania odbić Mięguszowieckich Szczytów w wodach stawu. Pod mostem ustawiono niewielką zaporę, dzięki czemu jest dość głęboko i widać bardzo wyraźnie odbity obraz. Kilka kroków dalej, za pierwszym zakrętem w prawo, gdzie szlak obchodzi Morskie Oko długim łukiem, wchodzimy w niewielki las. Teraz podchodzimy na małe, lokalne wzniesienia, po czym szybko schodzimy ponownie do poziomu Morskiego Oka. Szlak prowadzi ścieżką, gdzie zobaczymy dwa rzędy poukładanych kamieni, tworzące coś na wzór krawężnika. Wśród kamieni, w prawym rzędzie z pewnością dostrzeżemy kamień przypominający mapę konturową Polski z odwrotnie wyrzeźbioną „Wisłą”. Za chwilę, po prawej stronie dojdziemy do prześwitu w lesie i małego wzniesienia – klepiska. Warto tutaj stanąć i popatrzeć na Morskie Oko z pewnej wysokości. Niesamowite odbicia gór w wodach Morskiego Oka Nietypowy kamień w kształcie granic Polski Wzgórze jest małym klepiskiem, gdzie glebę ubiły miliony turystów, pozujących do zdjęć. Na środku wzniesienia stoi samotny głaz, gdzie ludzie najczęściej odpoczywają i podziwiają widoki. Właśnie tutaj, po prawej stronie zauważymy piękną limbę, co swoimi korzeniami opasała ze wszystkich stron duży głaz. Limba wyróżnia się, ponieważ jej korzenie w większości wystają wysoko ponad powierzchnię ziemi. Na pniu zauważymy figurkę Matki Boskiej Szczęśliwego Powrotu, gdzie niektórzy turyści zostawiają swoje karteczki z modlitwami. Figurka jest zwykle przystrojona małymi, żółtymi kwiatami. Trochę dalej od tego miejsca zauważymy jeszcze po prawej stronie ciekawy, niski świerk, zachodzący częściowo na drogę. Z jego pnia wystaje pod kątem prostym nieco cieńsza od samego drzewa gałąź. Ta sama gałąź za chwilę pnie się pionowo do góry. Od małego wzniesienia z limbą, głazem i widokiem na Morskie Oko szlak prowadzi już chodnikiem z ułożonych kamieni. Za nietypowym świerkiem, ścieżka stopniowo prowadzi w dół, gdzie dojdziemy do karłowatego lasu. Od tego momentu mamy piękne widoki na całe Morskie Oko i właśnie tutaj możemy zobaczyć pierwsze odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Nieco dalej, kamienny chodnik przecina pierwszy, mały i lodowaty potok. W chodniku ułożono dodatkowy kanalik, żeby wody mogły swobodnie wpływać od stawu. Za moment przekraczamy kolejny potok o takiej samej szerokości. W ich rejonie ścieżka zakręca dość szerokim łukiem, dzięki czemu mamy inny widok na odbicia gór. Tutaj po raz ostatni możemy popatrzeć na odbicia Mięguszowieckich Szczytów. Odwracając się za siebie, patrzymy w kierunku północno-zachodnim, w stronę schroniska nad Morskim Okiem, skąd zobaczymy piękne odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Budynek schroniska również pięknie odbija się w stawie. Obraz gór i schroniska w wodzie mogą zakłócić jedynie płytkie, mętne wody lub też gałęzie wrzucone do stawu blisko brzegu. Chcąc ominąć tą niedogodność, warto pójść za szeroki łuk ścieżki, za którym znajdziemy z pewnością drugie takie samo miejsce z czystą i niezmąconą wodą. Za pierwszym łukiem wody są głębsze i nie znajdziemy już żadnych „brudów”. Przy brzegu zauważymy za to kilka małych kamieni, które nie zakłócają w żaden sposób widowiska. Trochę dalej przechodzimy nad większym potokiem. W chodniku ułożono szerszy kanał dla niego. Jeszcze tylko chwila i dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Obie czerwono znakowane ścieżki łączą się pod wielkim wzniesieniem, na szczycie którego zobaczymy chyba najpiękniejszy staw całych Tatr – Czarny Staw pod Rysami. Przed skrzyżowaniem przekraczamy jeszcze ostatni, największy potok. Warto zwrócić na niego uwagę, ponieważ spływają nim wody z Czarnego Stawu, które trafiają do Morskiego Oka. Po drodze tworzą Czarnostawiańską Siklawę – wąski, ale piękny wodospad, niestety słabo widoczny ze szlaku. Ostatni potok jest dość szeroki. W jego wodach ułożono w równych odstępach okrągłe kamienie, żebyśmy mogli skakać z jednego na drugi, by przejść suchą stopą. Pierwsze odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu w wodach Morskiego Oka PODEJŚCIE NA CZARNY STAW POD RYSAMI W miejscu, gdzie łączą się oba szlaki, mamy wspaniały widok na całe Morskie Oko. Z pewnością skorzystamy z okazji i staniemy tu na chwilę, żeby popatrzeć na staw. Na styku szlaków ułożono równy chodnik z białych kamieni, a z każdej strony ostatnie fragmenty ścieżek ozdobiono barierkami ze świerkowych bali. Warto zatrzymać się na moment, ponieważ w Morskim Oku odbija się dodatkowo inny, ciekawy wodospad u stóp Miedzianego, który bezpośrednio wpływa do stawu. Od tego momentu zakręcamy w lewo do góry – po kamiennych schodach. Rozpoczynamy podejście na Czarny Staw pod Rysami. W początkowym fragmencie idziemy płaskim, kamiennym chodnikiem. Za chwilę płaski chodnik nieznacznie poprowadzi nas bardzo długimi schodami. Trzeba przyznać, że dobrano tutaj bardzo starannie kamienie i mamy wrażenie, że każdy pasuje do siebie co do centymetra. Niestety takich stopni mamy tylko paręnaście, ponieważ nasza trasa szybko wznosi się coraz bardziej stromo do góry. Długie schody stają się coraz krótsze i za krótką chwilę pójdziemy już po stopniach o szerokości jednego kamienia. Całe podejście powinno zająć nam około 45min, ale ludzie, którzy przyjeżdżają w góry okazjonalnie, będą mieli od tego miejsca większy problem z kondycją i złapaniem tchu. Ścieżka staje się wymagająca, ponieważ w krótkim czasie pokonujemy różnicę wysokości 180m w pionie. Idąc 15min równym tempem, dojdziemy do miejsca, gdzie możemy zza krzaków spojrzeć na Czarnostawiańską Siklawę znajdującą po lewej stronie szlaku. Kiedy odpoczywamy z powodu dużej stromości zbocza górskiego, warto rozejrzeć się po okolicy i zobaczyć przebieg całego potoku łączącego Czarny Staw pod Rysami z Morskim Okiem. Trochę wyżej szlak zakręca dość mocno w lewo, skąd mamy dobry widok na pozostałą część podejścia oraz na naturalną „zaporę”, powyżej której znajduje się Czarny Staw. To miejsce poznamy po charakterystycznej limbie, która niewzruszenie trzyma się na okrągłej skale, opasając ją ze wszystkich stron bardzo gęstymi korzeniami, jak ośmiornica. W porównaniu z drzewem tego samego gatunku widzianym na dole, przy Morskim Oku na wzgórzu, ta jest samotna i wręcz wystawiona na złe warunki atmosferyczne. Mimo tego wygląda na zdrową, silną i nie do przewrócenia. Zanim dojdziemy do Czarnego Stawu, na 5min wędrówki do poziomu jego wód, zauważymy jeszcze jeden mały wodospad położony powyżej Czarnostawiańskiej Siklawy. Wodospad ten możemy również zobaczyć po lewej stronie szlaku, gdy nieco zejdziemy ze szlaku w lewo na kilka metrów przed Czarnym Stawem. Od tego miejsca pozostało nam zaledwie kilka kroków i dochodzimy do Czarnego Stawu pod Rysami. Jeśli wyruszyliśmy wcześnie rano, to pomimo upływu czasu, promienie słońca jeszcze tu nie docierają. Staw zawdzięcza swoją nazwę od wód, które z daleka wyglądają na bardzo ciemne. O tej porze dnia dostrzeżemy w nim jedynie piękne odbicia żlebów i płatów śnieżnych. Kiedy popatrzymy w prawo, zauważymy dodatkowo drewniany krzyż. Upamiętnia on osoby, które zginęły w lawinie z dnia 28 stycznia 2003. Zginęło wówczas 8 osób, a sama wycieczka z licealistami nie powinna się w ogóle odbyć, chociażby ze względu na odwilż, która jest pewnikiem nadchodzącej lawiny. Piękno Czarnego Stawu pod Rysami REJON CZARNEGO STAWU POD RYSAMI ORAZ SZLAK NA RYSY Nad Czarnym Stawem nasz szlak nagle urywa się. Na końcu ścieżki wchodzimy na ogromną, płaską skałę, która jest częścią ścieżki. Po prawej stronie zauważymy z łatwością dwa inne, większe głazy, pomiędzy którymi przebiega ścieżka wśród gęstej kosodrzewiny. Jest to zielony szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem 2307 m – mój najpiękniejszy szlak w Tatrach Wysokich po polskiej stronie. Po lewej zaś, zauważymy parę większych skał, na których rozsiądą się dziesiątki turystów. Z wielkiego głazu mamy najpiękniejszy widok na Morskie Oko. Teraz widzimy, jak wysoko zaszliśmy i możemy sobie uświadomić, jak pięknie musi być, gdy wejdziemy na Rysy! Od tablic informacyjnych – takich samych, jak nad Morskim Okiem – szlak rozpoczyna okrążanie Czarnego Stawu. Od tego momentu rozpoczynamy właściwy szlak na Rysy, którym podążą tłumy w późniejszej części dnia. Z tego powodu warto wyruszać jak najwcześniej, a jeśli to możliwe, to nawet przed wschodem słońca. Ja zwykle zaczynam o w nocy, dzięki czemu na szczycie mam około cztery godziny całkowitego spokoju. Ta trasa jest szczególnie oblegana w sezonie. Teraz skręcamy w lewo i schodzimy kamiennymi schodami do wielkiej, gładkiej skały, za którą rozpoczyna się kolejny kamienny chodnik. Wzdłuż ścieżki ponownie zobaczymy drewniane barierki zrobione z okorowanych, młodych świerków. Nasz szlak prowadzi bardzo długim łukiem w prawą stronę. Po przeciwnej stronie, na stokach górskich, z pewnością zauważymy gęste paprocie. Wśród nich leżą pojedyncze głazy. Nieco dalej, za łukiem, po prawej stronie, dojdziemy do dużego głazu narzutowego, gdzie namalowano czerwony znak. Poznamy go po tym, że skała jest pęknięta na jednej trzeciej wysokości, pod ukosem w dół. Pomiędzy głazami i kamieniami rosną gęste jagody, które idealnie wypełniają szczeliny pomiędzy nimi. Szlak za skałami skręca łagodnie w prawo, prowadząc wśród zdrowej kosodrzewiny i małego gołoborza. Idąc łukiem, widzimy jak obchodzimy staw. Za małym rumowiskiem kamieni warto zwrócić uwagę na inny głaz, ponieważ jest największy przy ścieżce i po jej lewej stronie zauważymy pęknięcie w jego połowie. Mamy wrażenie, że cała skała składa się z dwóch fragmentów, jak gdyby położono jeden na drugim. Na jej pionowej części, pod zagięciem, widnieje nowszy czerwony znak. Stary znajduje się nieco powyżej. Ale nie to powinno zwrócić naszą uwagę. W okolicach głazu i rumowiska kamiennego znajdziemy kolibę po lewej stronie szlaku. Można tam zajrzeć. Czarny Staw pod Rysami okrążamy od lewej strony. Trasa jest bardzo piękna i widokowa Koliba jest to mała jama, zwykle znajdująca się pod jakimś większym głazem lub skałą. Turyści najczęściej „poprawiają” takie miejsca, usypując z mniejszych kamieni mur. W środku jamy ubita ziemia jest zarośnięta częściowo trawą. Trochę dalej szlak przecina omawiane rumowisko skalne i przechodzimy kamiennym chodnikiem na słabo wznoszący się teren. Za sobą widzimy cały przebieg trasy. Kiedy spojrzymy na stoki opadające ku Morskiemu Oku, zauważymy, że porastają je jasnozielone trawy. W tle widać skaliste i prawie pionowe ściany Mięguszowieckich Szczytów. Pod wodą, w Czarnym Stawie, z łatwością dostrzeżemy wielką, podłużną i wąską, brązową skałę. Za nią przechodzimy kolejne rumowisko kamieni, gdzie jego część wpada do wody. Przedostajemy się w rejon, gdzie widoki nad Czarnym Stawem są najpiękniejsze. W czasie słonecznej pogody wody przybierają szmaragdowego koloru, jak w Chorwacji nad morzem. Nieco dalej ścieżka przybliża nas ponownie do brzegu stawu tak, że do wody mamy tylko odległość równą dwom większym głazom. Podobnie, jak poprzednio, tutejsze głazy częściowo są zanurzone w stawie. Nie ma chyba osoby, która nie wyciągnie w tym miejscu aparatu, ponieważ okolica jest przepiękna! Dwa z nich, leżą w wodzie bardzo blisko siebie i wystają ponad jej powierzchnię. Widok przypomina nieco klimat greckich lub chorwackich wakacji. Na dwóch sąsiednich głazach leżących tuż przy brzegu, nie zanurzonych w wodzie, rosną małe kępy mchu, porastające je tylko na czubku. W miejscu, gdzie szlak wytyczono w ich pobliżu, inne głazy utworzyły naturalną „bramę”. Za następnym usypiskiem kamieni, zauważymy w Czarnym Stawie wielki głaz, który wyglądem przypomina górę lodową. Nad powierzchnię wody wystaje tylko skromny "szczyt" tej góry, a na dnie leży zdecydowana jej większa część. Chwilę później szlak prowadzi już w kamienistym terenie. Po lewej stronie widzimy ogromne skały, które mogą sprawiać wrażenie, jakby zaraz miały się oderwać i spaść na szlak. Ścieżka nadal prowadzi ułożomnym chodnikiem, omijając wszystkie nierówności terenu. Idziemy tak jeszcze przez około 30 metrów, po czym przechodzimy wąski pas kosodrzewiny, za którym wkraczamy na otwarte trawiaste powierzchnie. Po drodze będziemy mijali naprzemiennie polany pełne kwitnących kwiatów i rumowiska kamieni. Piękne, podwodne głazy widziane ze szlaku (Czarny Staw pod Rysami) Zanim rozpoczniemy podchodzenie na Rysy za Czarnym Stawem, warto zwrócić uwagę na końcowy fragment szlaku otaczającego Czarny Staw. Przechodzimy tam pięknymi polanami, gdzie kwitnie mnóstwo fioletowych, kulistych oraz dzwoneczkowatych kwiatów. Jest tu nadzwyczaj spokojnie. Przed nami widać ostatni fragment trasy prowadzącej przy stawie. Dalej, przed sobą, mamy już tylko widok na strome podejście i pierwszy trawers, którym za niedługo będziemy wchodzić na Rysy. Podobnie, jak podczas stromizny na Czarny Staw, zabraknie tchu i będzie trzeba nieraz bić się z myślami „po co ja tu przyszedłem”... Wylejemy siódme poty podczas tego stromego podejścia, bo lżej nie będzie już ani na chwilę… Zanim jednak dojdziemy do końca stawu, przechodzimy obok kamiennego muru, który widzimy po swojej lewej stronie. Zabezpiecza on szlak przed osuwaniem się kamieni z wyżej położonego rumowiska skalnego. Nieco dalej przejdziemy obok kolejnego czerwonego znaku. Dalej ścieżka prowadzi nas przez wąski pas bujnej trawy, po czym dochodzimy do następnego muru. Po jego drugiej stronie z łatwością zauważymy dużą wyrwę w ziemi, kończącą się tuż przy stawie. Rozpoczynamy kondycyjne podejście na Rysy. Licznie występujące kwiaty na trasie za Czarnym Stawem pod Rysami PODEJŚCIE NA BULĘ POD RYSAMI Idąc do końca Czarnego Stawu mogliśmy wypocząć wędrując. Szlak nie przedstawiał żadnych trudności, ani nie pokonywaliśmy żadnych wzniesień. Teraz znajdujemy się na wysokości 1583 m Mamy tutaj ostatnią sposobność, by podejść do brzegu Czarnego Stawu pod Rysami, ponieważ od szlaku odbija dość szeroka ścieżka na płaski teren przypominający malutką żwirową plażę. Nieco dalej po lewej, omijamy ogromną skałę o kształcie sześcianu. Dosłownie wyrasta spod ziemi. Co ciekawe, przy tej malutkiej „plaży” możemy zobaczyć dwa małe drzewka liściaste. Są to niskie jarzębiny. Ciekawy jest fakt, że w tym rejonie nawet świerki nie dotarły na tak dużą wysokość. Rozpoczynamy podchodzenie. Szlak zakręca nieco w lewo, gdzie dochodzimy do kolejnego kamiennego muru. Trzeba przyznać, że ten mur jest bardzo równo zbudowany, a wzdłuż niego ułożono idealnie płaski chodnik. W tym miejscu, po raz ostatni możemy podziwiać odbicia Mięguszowieckich Szczytów w Czarnym Stawie. Najlepiej widać stąd ich grań oświetlaną przez słońce. Kiedy dochodzimy do linii brzegowej stawu, szlak zaczyna wznosić się stromo do góry. Najlepiej stąd widać odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Kamiennymi stopniami rozpoczynamy podejście wśród kwiecistych polan. Już za chwilę, kolejne stromo opadające usypisko skalne przecina szlak tak, że koniecznie ustawiono trzy wielkie głazy po prawej stronie, żeby go zabezpieczyć. Wolne przestrzenie wypełniono małymi kamieniami. Ścieżka w tym miejscu jest bardzo równa i stopniowo biegnie do góry. Za głazami trasa przebiega dalej, wśród kęp bujnych traw. W tym miejscu trawersujemy dwa mniejsze żebra skalne, przechodzimy przez kamienny żleb na drugą stronę i mamy przed sobą wspaniały widok na nigdy nietopniejący, wielki płat śnieżny. Pierwszy płat śnieżny, tuż za Czarnym Stawem pod Rysami Strome podejścia będą aż do Buli pod Rysami Wystarczy popatrzeć nieco do góry wzdłuż tego żlebu, by zobaczyć dość dużą jamę w tym płacie. Z jej środka początek bierze niewielkie strumyk, którego wody wpadają do Czarnego Stawu. Co ciekawe, śnieg tworzy tak zwartą skorupę, że raczej przypomina fragment pozostałego lodowca. W miejscu żlebu ścieżka prowadzi nas kamiennym mostkiem. Wraz z wysokością zauważamy, że trawy bledną i stają się jaśniejsze. Podchodząc nieco wyżej, dojdziemy do poziomu płatu śnieżnego. Przed nim widać wielką, ukośnie leżącą skałę, na której namalowano czerwony znak. Za wielkim głazem szlak zakręca w prawo, dzięki czemu mamy pełny widok na biały płat i jamę. Patrząc w dół, na Czarny Staw, zauważymy dwie małe jarzębiny na jego tle, na które patrzeliśmy trochę niżej. Ciekawostką jest to, że kiedy spojrzymy na przeciwny brzeg Czarnego Stawu, mamy wrażenie, że jego wody spływają wielkim wodospadem w równie wielką przepaść. Mamy wrażenie, jakby za pasem skał nagle opadało zbocze pionowo w dół, tworząc ogromne urwisko. Jest to miejsce, gdzie podchodziliśmy na Czarny Staw od strony Morskiego Oka. Niesamowity widok na Czarny Staw pod Rysami z okolic pierwszego płatu śnieżnego Złudne wrażenie, jakby wody Czarnego Stawu spadały z krawędzi wielkiego urwiska Kiedy zakręcimy w prawo przy płaskiej skale ze znakiem, ścieżka poprowadzi nas jeszcze sześcioma trawersami (zygzakami) do góry. Poczujemy nasz ciężki oddech. Dookoła na razie nic się nie zmienia. Wystarczy spojrzeć wprost przed siebie, by zauważyć wielki, wysoki i szeroki „wąwóz” skalny, w którym będzie przebiegać nasza. Nie jest to dosłowny wąwóz, ale w otoczeniu majestatycznych gór tak się właśnie czujemy. Jego zwieńczeniem jest słynna Bula pod Rysami 2054 m która będzie od teraz naszym najbliższym upragnionym miejscem, do którego będziemy chcieli dojść. Po pokonaniu 6-ciu trawersów i paru zakoli, szlak przez krótką chwilę poprowadzi nas prostą drogą. Po lewej stronie z łatwością dostrzeżemy początek żlebu przy ścianie skalnej, którego przechodziliśmy kamiennym mostkiem poniżej. Nieco powyżej ścieżka zakręca w prawo i za chwilę w lewo, ponieważ trasa omija dwa płasko leżące głazy. Na pierwszym z nich znajdziemy czerwony znak. Obchodząc je, po lewej stronie widać poszarpane skały, schodzące ukośnie w dół ściany skalnej, gdzie swój początek brał żleb z płatem śnieżnym. Na jednej ze skał na tej ścianie powinniśmy zauważyć namalowany czerwony pas. Nieco wyżej szlak prowadzi trzema następnymi trawersami z kamiennych stopni. Na dwóch powyższych zakrętach stoją dwie skały. Jedna stoi na pierwszym, a druga na kolejnym. Na obu widać czerwone znaki. Ciekawy jest ostatni z tych zakrętów, ponieważ leży tam płaska i cienka skała. Jest wbita płaską stroną do ziemi tak, jakby broniła wejścia na dalszą część trasy. Można ją obejść, stawiając jedynie większy krok. Jeszcze raz możemy stąd dostrzec wejście do jamy w płacie śnieżnym. Po przejściu serii trawersów ścieżka przebiega prosto wśród polan. Równolegle z naszym szlakiem, po prawej stronie widać wąską, wydeptaną ścieżkę. Za wydeptaną ścieżką brakuje kilku schodków i musimy przejść w powstałej dziurze. Od tego momentu dzieje się trochę więcej na trasie. Za wyrwą szlak skręca ostro w prawo. Na zakręcie, za ścieżką, leży podłużny i płaski głaz. Za zygzakiem szlak znowu zakręca w prawo pod pionowymi ścianami skalnymi, za którymi oprócz traw, widać poszarpane skały wystające spod ziemi. Ścieżka co chwilę zmienia swój bieg i teraz skręca z powrotem łukiem w lewo, przy płaskim głazie ze znakiem, a za moment biegnie ukośnym zboczem stromo do góry. Przy następnej skale z oznaczeniem, trasa nieznacznie zakręca w prawo, ale tylko na moment. Od tej chwili przejdziemy przez większy teren wśród wystających porowatych skał, gdzie będziemy przedzierać się szlakiem pomiędzy dużymi gromadami paproci. Teraz ścieżka przebiega przez płaską płytę skalną. Na szczęście jest prawie poziomo ułożona, dlatego przejście nią nie sprawi żadnych kłopotów. Poniżej wytyczonej trasy ta sama płyta tworzy naturalne schody kończące się niewielkim spadem. Szlak w dalszej części zakręca licznymi serpentynami do góry, najpierw w lewo, a za chwilę w prawo, by za chwilę przeprowadzić nas przez rumowisko skalne z kamieniami o barwie lekko zielonej. Zbudowano tutaj kamienny mostek, przy którym co roku widuję samotnie rosnącego, fioletowego kwiatka. Wzdłuż mostku zbudowano kamienny mur, który ma za zadanie zabezpieczać trasę przed powstawaniem osuwisk. Owe mury bardzo dobrze spełniają swoją rolę. Trochę dalej przechodzimy krótkim odcinkiem skalistym. Teren jest bardzo nierówny i poszarpany. Trzeba tędy przejść, ale nie napotkamy tutaj żadnych problemów. Na kolejnej płycie skalnej idziemy już przy pomocy kamiennych stopni. Największą bolączką tego odcinka są wyższe schody niż w innych częściach trasy. Przez to, że musimy stawiać niestandardowe, wysokie kroki, męczymy się dużo szybciej. Za serią tych stopni przechodzimy pęknięciem w kolejnej płycie skalnej. Skalisty charakter szlaku szybko zmienia się i ponownie idziemy wśród gęstych traw. Trudno nie zauważyć przed sobą bardzo wielkiego, płaskiego głazu, dosłownie wbitego pod ukosem w ziemię. Jeden z kamiennych murów zabezpieczających szlak Za naszymi plecami możemy podziwiać z bocznej perspektywy Mięguszowieckie Szczyty, które to staną się naszym wyznacznikiem wysokości Warto przyglądać się ścianom tych gór, ponieważ z łatwością dostrzeżemy niezwykłe, niebieskie skały oraz jamę, powyżej której swój początek bierze okresowy wodospad, gdzie podczas słonecznego dnia możemy ujrzeć tęczę. Miałem to szczęście w 2008 roku i przyznam, że widok jest niezwykły! Ostatnie lata są tak słabe, że cudem jest zobaczenie chociażby samego wodospadu… Trochę wyżej znajdziemy ciekawy głaz w kształcie prostopadłościanu. Od strony szlaku wygląda tak, jakby odłupano z niego mały kawałek w kształcie sześcianu. Sam głaz jest wielką bryłą i szlak małym łukiem omija ją. Otoczenie wokół nas nie zmienia się zbyt wiele. Nadal idziemy przy pomocy kamiennych stopni przez gęste paprocie i wysokie kępy traw. Wchodzimy na niewielką polanę z fioletowymi, kulistymi kwiatami. Podchodząc tędy zauważymy, że brakuje jednego stopnia, co z daleka wygląda jak wyrwa na szlaku. Podchodzimy pod porowatą ściankę skalną. Ścieżka niewielkim łukiem prowadzi nas wzdłuż niej. Mamy tutaj wrażenie, że nasze przejście staje się coraz węższe. Chodnik z kamieni wytyczono pod ścianką tak, że na wąskiej przestrzeni pomiędzy szlakiem a skałami, rośnie tylko bujna trawa. W kilka minut wędrówki ominiemy małe ścianki, gdzie trasa zakręca pod kątem 90-ciu stopni i idziemy ponownie stromo do góry. Przejście jest jeszcze bardziej węższe, a roślinność staje się coraz uboższa. Pomału wkraczamy w surowy krajobraz pełen głazów, ścianek skalnych i monumentalnych szczytów. Szlak prowadzi teraz niewielkim gołoborzem. Ciągle idziemy bardzo stromo do góry. Na początku kamiennego usypiska mijamy naturalną bramę, którą tworzą trzy głazy. Jeden po lewej, dwa po prawej. Przy bramie szlak zakręca w lewo i za chwilę w prawo, gdzie podchodzimy na inne, większe głazy. Trochę wyżej ścieżka dosłownie wciska się pomiędzy skały. Stopnie ułożono bardzo wąsko pomiędzy płytami i okrągłymi, wielkimi głazami, zarośniętymi gęstym mchem. Teraz idziemy wzdłuż prawie pionowej, gładkiej, ściany porośniętej mchem. Świetnie stąd widać opadające rumowisko skalne, które przed chwilą przekraczaliśmy. Nieco dalej, szlak poprowadzi nas przy okrągłej, ale płaskiej u góry skale. Leży ona na zakręcie ścieżki, tworząc naturalną podporę dla wytyczonej trasy. Po prawej widzimy kolejną, niską ścianę skalną. Pomiędzy głazem a ścianką przeciska się ścieżka, prowadząc bardzo stromo kamiennymi stopniami do góry. Idziemy tam około 15min. Dochodzimy do kolejnej polany – tym razem z żółtymi kwiatami. Za polaną przechodzimy kolejne rumowisko, które kończy się wielkim, wysuniętym przed szlak głazem narzutowym. Wielu wchodzi na niego, siada i robi sobie zdjęcia. Mamy też stąd niepowtarzalny widok na Czarny Staw i fragment Morskiego Oka. Od tego momentu ścieżka poprowadzi nas już tylko prostą drogą i kamiennymi schodami. Za skałą wysuniętą na szlak, ścieżka trawersuje stromy stok. Po naszej lewej stoi bardzo ogromniasty, płaski głaz obok, którego teraz przejdziemy. Dopiero wychodząc ponad jego poziom, możemy zauważyć jaki on jest wielki w stosunku do ludzi. Wyżej dojdziemy do płyt skalnych, po których spływa woda. Dochodzimy do wyższych partii kamiennego rumowiska i omijamy ukośną skałę, w której dostrzeżemy małą jamę. Za zakrętem w prawo idziemy już po usypisku kamiennym, gdzie patrzymy na kolejny, czarny głaz po prawej. Jest to kolejna skała wysunięta przed cały szlak. Możemy wejść na nią i podziwiać podobne widoki, co z głazu poniżej. Za nią ponownie podchodzimy pod ściany skalne i idziemy wzdłuż. Stopnie z kamieni są niewygodne, ponieważ ułożono je w sposób nieregularny i opady deszczu zdążyły zrobić już swoje, podmywając ziemię. Dodatkowo są wyższe i przez to męczymy się dużo szybciej, bo musimy podnosić wysoko nogi. Za pobliskim zakrętem przejdziemy obok bardzo dużych rozmiarów gładkiej skały, która dosłownie wyrasta spod ziemi. Jest bardzo ogromna i szlak okrąża ją długim łukiem. Warto wejść na jej szczyt, ponieważ po raz pierwszy mamy nieprzysłonięty niczym niezwykły widok na oba stawy (Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko). Mamy też stąd piękny widok na nasz zygzakowaty szlak, którym ciągle mozolnie podchodzimy. Jesteśmy na wysokości około 1820 m Wyznacznikiem wysokości jest trzeci głaz wysunięty przed naszą ścieżkę. Szlak jeszcze kilka razy zakręca małymi łukami, po czym dochodzimy do kolejnego fragmentu, gdzie brakuje kilku stopni. Teraz możemy spojrzeć na ogromne rozmiary głazu, z którego podziwialiśmy oba stawy. Od tego miejsca szlak prowadzi sypką ścieżką. Kamienne schody będą coraz częściej przerywane „wybrakowanymi” fragmentami, gdzie będzie się gorzej podchodzić. Trudność polega na tym, że na ścieżce leżą drobne kamyczki, podobne do żwiru. Nie trudno tu o pośliźnięcie. Podchodząc wyżej, wśród okrągłych, bardzo nierównych i poszarpanych skał, dojdziemy do malutkiego strumyka. Pomiędzy nimi tworzy on bardzo mały wodospadzik. Niestety nad nim widzimy tylko kolejne trawersy, które są przed nami. Powyżej nas, szlak jeszcze długo ciągnie się wśród traw i rumowisk. Można powiedzieć, że najbliższe otoczenie nie wiele się zmienia, za to szybko osiągamy wysokość. Podchodząc kamiennymi stopniami, dojdziemy do piramidy z głazów, na której widnieje czerwony znak zakręcający w prawo. Po lewej stronie, w małej skalnej dolince, jeszcze raz płynie potok, na którym trochę niżej oglądaliśmy wodospadzik. Teraz wody spływają wśród poszarpanych, bardzo ostrych skał, malując na ich powierzchni ciemne, brązowe linie. Powyżej niego dochodzimy do zakrętu, gdzie wśród gęstych traw rosną żółte kwiaty z wielkimi płatkami przypominającymi miniaturę słonecznika. Z tego miejsca możemy przyglądać się pomarańczowym skałom, po których spływa mały strumyczek. Dalej wchodzimy na rumowisko, gdzie zbudowano kolejny kamienny mostek. Wzdłuż niego, po prawej, miniemy kamienny murek, wyłapujący toczące się kamienie z wyższych partii gór. Piękny widok na oba stawy jednocześnie - Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko Nieustannie idziemy pod wysokimi ścianami skalnymi. Podchodząc coraz wyżej usłyszymy głuche echo, które niesie się po okolicy. Trochę wyżej przejdziemy obok następnego kamiennego muru, a za nim będzie brakować kilku stopni. Kiedy spojrzymy w lewo, zauważymy dość dużą ścianę skalną z licznymi kępami traw. Za nami, po lewej ściana kończy się urwiskiem. Jest to Bula pod Rysami 2054 m do której chcemy dojść, żeby odpocząć od ciągłego stromego podchodzenia. Idziemy coraz wyżej. Przekraczamy wysokość 1950 m gdzie będziemy przechodzić wzdłuż następnego kamiennego muru. Jest o wiele niższy niż inne, ponieważ rumowisko skalne znajduje się na nieznacznie pochylonym stoku. Za murkiem przejdziemy przez niewielkie wzniesienie zarośnięte trawą. Warto tutaj spojrzeć za siebie, by zobaczyć piękne polany usłane żółtymi kwiatami oraz dostrzeżemy liczne trawersy, które już pokonaliśmy. Przed sobą widzimy długi kamienny mur. Niestety nasz szlak ogólnie będzie zakręcał stopniowo pod Bulę pod Rysami, dlatego wspaniały widok na Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko zniknie nam za skałami. Piękne stawy zobaczymy dopiero znacznie powyżej – w rejonach ponad Bulą. Za murem brakuje kilku schodów. Od tego momentu będziemy szli szutrową ścieżką, ale na szczęście niedługo. W tym rejonie, co chwilę mijamy kamienne murki. Teraz dochodzimy do kolejnego. Nad nim widać wydeptaną ścieżkę. Prawdziwy szlak prowadził poniżej niego, a teraz warto iść ponad jego poziomem, bo jest wygodniej. Widzimy stąd już ostatnie podejście na Bulę pod Rysami. Za chwilę dochodzimy do następnego krótszego muru, po którym raczej tylko przejdziemy. Przekraczamy tu niewielki rumor skalny. Na murek wchodzimy przy pomocy kilku wysokich schodów. Szybko zauważymy, że jeden z nich burzy cały porządek trasy. Ostatni fragment szlaku przeprowadza nas na drugą stronę szerokiej rynny, którą podchodzimy od początku. Ścieżka zakręca bardzo długim łukiem w lewo, w stronę Buli pod Rysami. W połowie tego przejścia będziemy przechodzić obok dość długiego, równo ułożonego muru z kamieni. Po przejściu na drugą stronę rynny w końcu możemy spojrzeć na wielkie ściany Żabiego Konia 2291 m Kiedy popatrzymy na prawo, powinniśmy z łatwością dostrzec duże płaty śniegu zalegające w zagłębieniach terenu. Idąc tak, dostrzegamy, jak powoli wchodzimy na wysokość równą poziomowi Buli pod Rysami. Wytyczony chodnik tworzą szerokie i płaskie kamienie, dzięki czemu możemy odpoczywać wędrując. Ten odcinek jest bardzo przyjemny. Dalej ścieżka prowadzi już tylko na wprost, ale musimy obejść tu dwa głazy leżące na środku. Za nimi podchodzimy ostatnimi stopniami na Bulę pod Rysami. Ostatnie strome podejście przed Bulą składa się z 26-ciu kamiennych schodków. W miarę podchodzenia na Bulę pod Rysami, widok na dwa stawy będzie stopniowo przysłaniała nam bula od prawej strony BULA POD RYSAMI Jak co roku, powinniśmy po prawej stronie na Buli zobaczyć topniejący płat śniegu. Widoki z Buli pod Rysami 2054 m są bardzo ciekawe, ponieważ możemy spojrzeć na góry z dobrej perspektywy, ponieważ jesteśmy po przeciwnej stronie wielkiej rynny. Na Buli jest wyjątkowo płasko i skacząc z kamienia na kamień, możemy odejść daleko od szlaku, co turyści bardzo często robią w poszukiwaniu dobrego miejsca na odpoczynek. Teren jest tak rozległy i płaski, że w czasie akcji ratunkowych TOPR-owcy wykorzystują to miejsce do lądowania śmigłowcem. Dla jednych widok z Buli jest piękny, a dla innych przerażający, ponieważ widzimy, że nasz szlak nagle zmienia charakter. Od teraz nie będziemy szli wygodną ścieżką, ale raczej wejdziemy w skalny teren z dużą ilością łańcuchów i trudności technicznych (dla osób, które okazjonalnie chodzą po górach szlak może sprawić wiele problemów. Osoby, które nie chodzą po górach, a rzuciły się na Rysy w przypływie emocji, często kończą ze strachem i płaczem). Warto się jednak zastanowić nad wyborem tej trasy, jeśli jesteśmy początkującymi górołazami i nigdy nie byliśmy na żadnym innym tatrzańskim szczycie. Miałem taką przygodę, gdy pewna kobieta postanowiła wejść od strony słowackiej na Rysy, a wrócić od strony polskiej. Kiedy zobaczyła wszystkie trudności na szlaku na Rysy po stronie polskiej, cały dwugodzinny odcinek od szczytu do Buli pokonywała z płaczem. Z Buli widzimy praktycznie większą część podejścia na Rysy. Można też pójść w drugą stronę i dojść do zachodniego brzegu Buli, skąd ponownie będziemy mogli zobaczyć oba stawy z żadnej strony nie przysłonięte ścianami skalnymi. Czas już iść… Już na początku szlak prowadzi nas krętą ścieżką przez Bulę, omijając duże głazy i dziury pomiędzy nimi. Szybko wychodzimy poza obrys tego, co nazywamy Bulą pod Rysami. Szlak wiedzie w prawo, na skaliste podejścia. Od tego momentu nie zobaczymy już pięknych polan, a jedynie pojedyncze kępy traw. Podchodząc do góry, z poziomu wielkiej skały na szlaku zobaczymy Morskie Oko w całości i częściowo przysłonięty Czarny Staw. Dalej ścieżka zakręca kilkoma łagodnymi trawersami pod ścianą skalną po prawej, która złożona jest praktycznie z jednej litej skały. Widać w niej mnóstwo pęknięć, które posłużą nam za naturalne stopnie. Powyżej niej, szlak skręca w prawo delikatnym łukiem. Wchodzimy do malutkiego wąwozu utworzonego ze skał znajdujących się po obu stronach. Trasa zakręca nieco w prawo. Pokonujemy tutaj najpierw niewielką gładką płytę, po której częściowo przechodzimy. Dalej idziemy ułożonymi stopniami. Za krótkim odcinkiem, przypominającym mały wąwóz, pójdziemy wzdłuż kamiennego muru zbudowanego z dużych kamieni. Jest on najwyższy ze wszystkich, jakie mijaliśmy po drodze. Za nim, poza naszą trasą po prawej, zauważymy dużą, brązową płytę, po której spływają wody lokalnego strumyka. Za nią podchodzimy jeszcze przez jakieś 5min. Zauważamy, że nagle otoczenie zmienia się nie do poznania. Trochę wyżej widzimy kamienne rumowisko, gdzie ścieżkę wytyczono poprzez kolejne brązowo-fioletowe płyty skalne. Idziemy wzdłuż rumowiska bardzo krętą drogą. Szlak zakręca aż trzy razy na krótkim odcinku: raz w prawo, raz w lewo i znowu w prawo. Za chwilę będziemy omijać dziurę wśród głazów, po czym dojdziemy pod wielką skałę, która znajduje się po prawej stronie szlaku. Na niej leży druga, przez co obie wyglądają jak grzyb skalny. Brakuje tu jednego stopnia i za chwilę będziemy podchodzić stromo do góry, gdzie trasa nagle zanika i przechodzimy przez pas ciemnej ziemi. Jest to pozostałość po wypłukanych głazach i kamieniach. Za tym pasem mamy płaską płytę skalną, po której musimy przejść. Nie powinna sprawić żadnych problemów, ponieważ jest ona odchylona tylko nieznacznie od poziomu. Już teraz mamy przepiękny widok na Morskie Oko i Czarny Stawy. Przy tak dużej wysokości na pewno zobaczymy w nich jakieś odbicia nawet, gdy ich powierzchnia będzie pofalowana. Za gładką skałą przechodzimy przy kolejnym murku z kamieni. Za nim idziemy następnym pasem ziemi. Z łatwością zauważymy, że kamienie zostały strącone podczas przechodzenia dziesiątków tysięcy turystów. Wszystkie kamienie zdążyły się już osunąć w niższe partie zbocza. Za pasem ziemi wchodzimy na stromo pochyloną płytę, na której widać czerwony znak. Podejście nie powinno sprawiać problemów, ponieważ skała jest niska. Dalej ciągle idziemy kamiennym chodnikiem, gdzie za moment szlak zakręca w prawo do góry, po schodach. Jeden ze stopni również osunął się w dół. Ciągle podchodzimy stromymi schodami, gdzie ścieżka zakręca bardzo długim łukiem w lewo. Od tego momentu rozpoczyna się trudniejsza – techniczna – część szlaku na Rysy. ŁAŃCUCHY NA RYSACH Na początku, na dwóch płytach skalnych musimy wyszukać prawidłową drogę. Powinniśmy szukać dwóch czerwonych znaków. Wchodzimy na okrągłą i często mokrą skałę, za którą trzeba przejść na drugą stronę. Kroki stawiamy w szczelinach, pęknięciach i innych nierównościach znajdujących się na obu płytach. Przy drugim znaku rozpoczynamy pierwsze podejście przy pomocy łańcuchów. Łańcuchy na Rysach nie są takie straszne, ale trzeba je dobrze wykorzystać, bo używając ich odpowiednio, możemy zużyć mniej sił i o dziwo… podchodzić szybciej. Za mokrą i okrągłą płytą skalną wchodzimy, korzystając z trzech łańcuchów. Najlepiej jest trzymać się ich lewej strony. Będą znacznie wygodniejsze. Za pierwszym rzędem łańcuchów wejdziemy na dłuższy fragment ze stromymi stopniami i na sypki pas ziemi. Trzeba uważać, ponieważ łatwo tutaj o poślizg na drobnych kamyczkach. Za tym pasem ponownie idziemy stopniami. Podchodząc długim odcinkiem ze schodami dojdziemy do kominka po prawej, gdzie będziemy musieli wejść na jego szczyt. Kominek jest to zwykle prawie pionowa szczelina lub wyrwa pomiędzy skałami. Takie miejsca są trochę trudniejsze i osoby z lękiem wysokości odczuwają duży strach. Żeby ułatwić sobie wejście, korzystamy z sześciu odcinków łańcuchów, które będą bardzo pomocne, jeśli pójdziemy, trzymając się ich prawej strony. Jest to jedyna możliwość, ponieważ łańcuchy są przymocowane do pionowych, niskich ścianek skalnych. Sam łańcuch wytrzymuje ciężar 50kN, co odpowiada wadze 4,9 tony. Są naprawdę solidne i wytrzymałe. Pierwsze trzy fragmenty pomagają wejść na górę kominka, a przy pomocy następnych trzech okrążamy gładkie płyty skalne znajdujące się nad nim. W tym miejscu zauważymy brązowa figurkę Jezusa Chrystusa, a w 2006 roku była tu dodatkowo treść modlitwy o pokój. Powyżej skały z figurką rozpoczyna się kolejny odcinek łańcuchowy. Teraz podchodzimy płytami skalnymi, które przecinają trzy łańcuchy. Idziemy po ich lewej stronie. Będzie znacznie wygodniej. Za płytami wchodzimy na sypką ścieżkę, przez co znowu musimy bardzo uważać. Idziemy tędy niecałą minutę i ponownie wchodzimy na płyty skalne. Teraz mamy dłuższy fragment z trudnościami, ponieważ musimy przejść wzdłuż dziesięciu przęseł łańcuchów. Idziemy, trzymając się ich lewej strony. Jedyną trudnością jest gładkość płyt, które na szczęście nie są śliskie, gdy mamy słoneczny dzień. Możemy poczuć jednak niepewność stawianych kroków. Za dłuższym odcinkiem z łańcuchami idziemy krótkim fragmentem ze stopniami i od teraz rozpoczynamy wielką serię z ubezpieczeniami. Wielką serię otwiera dość strome podejście gładkimi płytami, gdzie umocowano dziewięć kolejnych łańcuchów. Idziemy, trzymając się ich lewej strony. Szósty z nich jest rozwieszony na długim odcinku, dodatkowo pod występkiem skalnym w kształcie prostopadłościanu, przez co korzystając z niego zawsze trzymamy się zasady „jednego łańcucha trzyma się tylko jedna osoba”. Stosujmy ją zawsze i wszędzie w górach. Zapewni nam i innym bezpieczeństwo. Przy każdej szpili (pręt z główką, do którego przymocowany jest łańcuch) dodano krótki łącznik składający się z kilku ogniw, który ma za zadanie tłumienie wahań kolejnego przęsła. Dzięki temu nie odczuwamy pociągnięcia drugiej osoby, gdy ta ciągnie za łańcuch powyżej lub poniżej nas. Zagrożenie przy tej skale jest największe, ponieważ, kiedy dwie osoby próbowałyby złapać za ten sam łańcuch, to z pewnością ktoś przytrzasnąłby drugiej osobie palce. Między siódmym a ósmym przęsłem zmieniono położenie szpili, ponieważ poprzednia urwała się i teraz możemy zobaczyć fragment metalowej rury mocującej w skale. Obok niej, po lewej stronie przymocowano drugą, na której trzymają się oba odcinki łańcuchów. Patrząc w dół, zauważymy, jak szybko osiągamy wysokość. Nogi mniej się męczą, ponieważ dużą część pracy wykonują teraz ręce. Umiejętne korzystanie z ubezpieczeń pozwala na szybkie podciąganie się i przyspieszenie tempa. O ile mozolne podchodzenie schodami na Bulę pod Rysami może być uciążliwe, to tutaj szybko zauważamy nasze postępy. Na ścianach skalnych po prawej stronie, wzdłuż których szliśmy poniżej Buli zauważymy pomarańczowe porosty na ich powierzchni, które świadczą o najczystszej jakości powietrza. Zostaje nam jeszcze dziewiąty i dziesiąty łańcuch, ale te są już raczej formalnością. Nie sprawiają żadnych problemów. Gładkie płyty skalne oraz liczne łańcuchy na trasie Za podwójną serią po dziesięć przęseł, dochodzimy do ostrych, pomarańczowych i poszarpanych skał, na których wyszukujemy w płytach skalnych wykutych pęknięć ułożonych prostopadle do naszej ścieżki. Pęknięcia bardzo ułatwiają pokonywanie tych płyt. Za chwilę przechodzimy na kolejne. Teraz idziemy, trzymając się trzech łańcuchów po ich prawej stronie. Za nimi mamy dwa kolejne i tu trzeba przejść na lewą stronę, bo jest ciasno i dalej ponownie przechodzimy na prawą stronę, trzymając się aż siedmiu następnych łańcuchów. Na tym fragmencie szlak zakręca w lewo wśród skał i płyt. Minęliśmy już dwanaście odcinków łańcuchowych, ale to nie koniec, bo za chwilę przechodzimy na drugą „dwunastkę”. Na całej długości powinniśmy iść po ich lewej stronie. Poziom trudności ciągle jest ten sam, bo przechodzimy wzdłuż długich płyt skalnych. Łańcuchy mają głównie zabezpieczać przed niekontrolowanym poślizgiem. Ósmy z nich jest bardzo krótki i rozpięto go pomiędzy dwiema skałami. Trudności nie kończą się. Przed nami widzimy kolejne serie. Ma to swoją zaletę, bo dzięki ubezpieczeniom nadrabiamy czas i zdobywamy szybko wysokość. Za drugą „dwunastką” mamy przed sobą sześć łańcuchów, gdzie trzeba iść po prawej ich stronie. Pomiędzy czwartym a piątym przęsłem ponownie zobaczymy urwaną główkę szpili, ale ten zaczep jest naprawiony co najmniej od 2008 roku. Jako, że tutaj nie ma miejsca na nowy punkt zaczepienia, osadzono na starym miejscu dodatkową metalową rurę i do niej zamocowano łańcuchy. Mogłoby się wydawać, że to już koniec trudności, ale przed nami mamy do pokonania najdłuższy odcinek łańcuchowy, składający się aż z dwudziestu jeden przęseł. Podczas podchodzenia kolejną serią płyt skalnych przy wszystkich dwudziestu jeden kawałkach będziemy iść po ich lewej stronie. Pierwsza jedenastka jest dość łatwa i raczej trzymamy się ich dla naszego komfortu i korzystamy z możliwości podciągania się. Po lewej stronie, na dwunastym fragmencie, wystaje płaska, podłużna skała na wysokości naszych rąk. Jest tak długa, że przymocowano do niej przęsła o numerach od dwunastego do osiemnastego. Teraz możemy podchodzić płytami, mając wyciągnięte ręce przed siebie, a nie tak, jak dotychczas, pochylając się ku nim. Podłużna skała tworzy jednocześnie mur, wzdłuż którego idziemy. Siedemnasty odcinek jest bardzo krótki. Od dziewiętnastego przęsła łańcuchy przymocowane są ponownie do płyty skalnej i musimy się nieco nachylić, żeby je złapać. Przed dłuższym odpoczynkiem zostaje nam do przejścia ostatnia seria pięciu łańcuchów, gdzie idziemy po ich prawej stronie. Za nimi wchodzimy na dłuższy odcinek z kamiennymi, ale stromymi schodami. Po lewej stronie szlaku widzimy wielki głaz, za którym widnieje duża przepaść. Kiedy przejdziemy ten około piętnastominutowy fragment rozpoczniemy kolejną serię łańcuchów. Tym razem podchodzimy płytami skalnymi o długości jedenastu przęseł. Idziemy po ich lewej stronie. Szóste z nich jest najdłuższe i według mnie za długie, bo łańcuch zawieszono pomiędzy dwiema wyżej położonymi skałami. Taki łańcuch stwarza zagrożenie, ponieważ zbyt mocne pociągnięcie za niego na dole odrzuci nas na lewą stronę, na płytę. Trzeba pamiętać, że grube metalowe łańcuchy są ciężkie i jaką siłę przyłożymy do niego, taka sama wróci do nas, ponieważ łańcuch będzie falować. Siódmy odcinek jest za to bardzo krótki, ale główny wpływ na długość tych dwóch fragmentów miało ukształtowanie terenu i możliwość zamontowania szpili. Po pokonaniu jedenastu odcinków z łańcuchami, przechodzimy za dosłownie krótką chwilę na drugie najdłuższe na szlaku na Rysy ubezpieczone przejście. Składa się ono z szesnastu przęseł, gdzie idziemy po ich prawej stronie. Ciągle podchodzimy po gładkich płytach skalnych. Nie powinny sprawiać one problemów, jeśli mamy założone buty górskie. Na jedenastym odcinku przechodzimy po całkowicie płaskiej i poziomej płycie z wytartym i zanikającym, niebieskim napisem "Lębor 2006". Ostatnie podejście z szesnastoma łańcuchami wieńczy piękna, ale równie niebezpieczna przełęcz. Za kilka minut dochodzimy do niej, gdzie stajemy pod malutkim, trójkątnym lokalnym szczytem. Widzimy stąd Zmarzłe Pleso po stronie słowackiej. Za skalnym garbem bardzo dobrze widać, że rysa od Buli pod Rysami do tego miejsca przebiegała równolegle do szlaku, którym wchodziliśmy. Teraz dotarliśmy do miejsca, gdzie widać styk rysy i szlaku po drugiej stronie garbu. Kolejna seria płyt i łańcuchów w drodze na Rysy Przełęcz wygląda groźnie na pierwszy rzut oka i osoby, które przyszły w Tatry pierwszy raz na pewno przestraszą się tego przepaścistego widoku. Jest tu bardzo wąsko i patrzymy na bardzo duże przepaście po obu stronach. Warto pamiętać o zasadzie, żeby przepuszczać najpierw ludzi schodzących, bo to oni mają pierwszeństwo. Trasę przez garb na przełęczy poprowadzono na mocno spadzistej płycie. Bezpieczne przejście mają zapewnić powycinane, trójkątne stopnie jedynie na czubek buta. Przechodzimy na drugą stronę po ukośnej skale. Najlepiej jest się położyć lub przybliżyć jak najbardziej do ukośnie nachylonej płyty i trzymać się trzech łańcuchów, które zabezpieczają przed upadkiem w przepaść. Z powodu bardzo dużej popularności szlaku trójkątne wycięcia są „wyślizgane” już prawie jak na Giewoncie i nawet górskie buty nie trzymają się w nich za dobrze. Trzeba zwiększyć swoją uwagę. Przed sobą widzimy wielki szczyt Rysów – a przynajmniej z tej perspektywy tak wygląda. Ogólnie z każdej strony widzimy „lufy”, czyli wielkie przepaście. Właśnie tutaj spotykałem najwięcej płaczących ludzi ze strachu, którzy na 24 metry przed szczytem w pionie musieli zrezygnować i ponownie z płaczem wracać po długich seriach z łańcuchami. Przełęcz i to najtrudniejsze przejście znajduje się na wysokości 2480 m Widzimy stąd, że jesteśmy wyżej niż wszystkie Mięguszowieckie Szczyty i teraz to my spoglądamy na wszystkie inne góry z… góry. Po przejściu na drugą stronę przełęczy dochodzimy do drugiej malutkiej przełączki, gdzie rozpoczniemy przedostatnie podejście na szczyt właściwy Rysów polskich. Za nami widać ciągle wielką przepaść. Z przełączki, gdzie spotyka się nasz szlak na Rysy i rysa, od, której góra wzięła swoją nazwę, idziemy bardzo stromo do góry, okrążając nierówną skałę przy pomocy trzech łańcuchów. Idziemy po ich prawej stronie dla naszej wygody. Dzięki nim szybko przechodzimy na drugą stronę grani, którą teraz szliśmy i również znajdujemy się po drugiej stronie rysy, która z tej perspektywy jest wielką przepaścią. Teraz szlak poprowadzi nas przez pionowe skały grani, gdzie szukamy wiszący kawałek łańcucha, którego musimy się złapać, by rozpocząć bezpośrednie wejście na szczyt. Mamy przed sobą ostatnie sześć łańcuchów, gdzie podchodzimy ich lewą stroną. Samo podejście jest bardzo strome – idzie się po bardzo mocno nachylonych skałach z widokiem na przepaście. Piąty z łańcuchów jest bardzo krótki. Za szóstym wchodzimy jeszcze tylko na wielkie głazy i stajemy na szczycie Rysów polskich 2499 m W okolicach podszczytowych, ale już za ostatnim łańcuchem, przytwierdzono do skały tabliczkę z cytatem z Psalmu 116:9 "Będę chodził w obecności Pańskiej w krainie żyjących". Nieco dalej widać napis "Pamięci Mateusza Świerczyka odnalezionego na zboczu Rysów, by przeżywszy lat 25 wędrowania po tej ziemi, wędrował wiecznie po wyżynach niebieskich. Lipiec 2008, Przyjaciele". Najtrudniejsze przejście tuż pod szczytem Rysów Na szczycie zobaczymy również tablicę graniczną państwa z informacją, że jest to przejście piesze i... rowerowe. Jest tutaj również trójnóg ze wstążkami w barwach flag Polski i Słowacji. Najważniejsza informacja jest taka, żeby szczególnie pamiętać, że na szczyt trzeba dojść koniecznie przed godziną rano! W zdecydowanej większości dni powstają na tych wysokościach chmury konwekcyjne, które przysłaniają piękne widoki. Jeśli chcesz je zobaczyć, musisz być wcześniej. Z tego powodu w Internecie można obejrzeć całe mnóstwo zdjęć z Rysów w chmurach, ponieważ zdecydowana większość ludzi wyrusza na szlak dopiero po godzinie – co jest zdecydowanie za późną porą. Nie tylko nie zobaczymy pięknych widoków (bo nie zależy nam przecież na „zaliczeniu” góry), ale ugrzęźniemy w korkach na wszystkich odcinkach łańcuchowych i na niebezpiecznej przełęczy, gdzie zrobi się nerwowo. Jeśli chcesz tego wszystkiego uniknąć i być na szczycie w pełnym spokoju nawet w środku sezonu, to wiedz, że można, ale trzeba wcześniej wstać niż tłumy, które zazwyczaj zaczynają wędrówkę od pierwszego busa przyjeżdżającego z Zakopanego. Pierwszy z nich zaczyna kurs o godzinie więc od pójdą pierwsze grupy. Rysy oferują niesamowite widoki i z pewnością przejście tego szlaku doda doświadczenia osobom nieregularnie chodzącym po Tatrach. Przygotuje też bardziej wprawionych na trudności, które występują na Orlej Perci. Zobacz również relację: Rysy zimą Jeśli chcemy trzymać się wszelkich przepisów, polecam na przykład Niżnie Rysy. To piękna góra, z niezbyt długim podejściem (wchodzi się od Buli pod Rysami) i znikomymi trudnościami technicznymi. Niemal całość można przejść bez używania rąk, a do tego cały czas mamy w zasięgu wzroku popularny szlak na sąsiednie Rysy. Rysy to góra skazana na popularność. Szczyt wprawdzie niezbyt rzucający się w oczy, z Zakopanego niewidoczny wcale, a znad-morskoocznej perspektywy mylony niejednokrotnie z Niżnimi Rysami. Z innych, odleglejszych punktów mylony w ogóle z czym popadnie. Nieszczególnie też piękny. Pięknym bywa określany Kościelec, Lodowy Szczyt, za piękną uchodzi Wysoka. Jeszcze nie słyszałam natomiast, aby ktoś o Rysach powiedział, że są piękne. Cały ich czar tkwi więc zapewne w ich encyklopedyczności, w pewnym drobnym szczególe, takim mianowicie, że jeden z ich wierzchołków stanowi najwyżej położony punkt powierzchni naszego kraju. Wobec czego wszyscy wychodzimy ze szkolnych murów gotowi dać sobie uciąć dowolną z kończyn w obronie wiedzy, że Rysy mierzą 2499 metrów nad poziomem morza. I tylko brakowi popularyzacji maczet zawdzięczamy, że nikt nam z rozpędu tego i owego nie uciął. Rysy mierzą bowiem 2503 m 2499 m to wysokość jednego z wierzchołków. Tego, którym przebiega granica, owszem. Ale nie zmienia to faktu, że za wysokość szczytu, uznaje się wysokość najwyższego z jego wierzchołków. A nie któregoś tam z kolei. Ale to tak nota bene. Zmierzam do tego, że te Rysy takie sławne, że wszyscy na nie chcą wejść. Doskonale znam ten mechanizm... Tu mała retrospekcja i w pierś się uderzenie. Liceum, jedziem na wycieczkę do Zakopanego, sorka pełniąca wychowawstwo nad mą klasą trochę zarażona górami, ustalamy program pobytu. Jeden dzień chcemy przeznaczyć na typową górską wycieczkę, najchętniej - obejmującą zdobycie jakiegoś fajnego szczytu. Sorka mówi, że możemy na Giewont, wspomina też, że była niegdyś z uczniami na Świnicy, przy czym to drugie artykułuje trochę chyba zastanawiając się pomiędzy kolejnymi sylabami, czy oby na pewno powinna to mówić. Na to my rzucamy krótko i konkretnie: - A na Rysy da się wejść? - No... da się... - To my chcemy na Rysy! Także tego. Wzięła nas na Przysłop Miętusi. I dobrze zrobiła. No i jeszcze Korona Gór Polski. Wiele osób trafia na szlak na Rysy, bo to ostatnia górka, jaka im pozostała do zaliczenia KGP. Że w niczym charakterem nie przystająca do poprzednich - o tym nie zawsze wiedzą... Tymczasem pierwsze tatrzańskie wycieczki powinny być poprzedzone gruntownym przygotowaniem obejmującym przede wszystkim teoretyczne zaznajomienie się w trudnościami wybranego szlaku. Lektura przewodnika, przewertowanie mapy, w dobie internetyzacji wszystkiego - także przejrzenie opisów i wrażeń spisanych przez samych turystów, udostępnionych przez nich zdjęć, filmów. To powinna być podstawa. A dopiero na niej opierać się może racjonalna decyzja o wyjściu w góry. Szlak prowadzący na Rysy od strony polskiej, jest, obiektywnie rzecz ujmując, jednym z trudniejszych tatrzańskich szlaków. Wprawdzie przy dobrej pogodzie, nie powinien sprawić trudności względnie sprawnej osobie, o przynajmniej średniej kondycji, wprawdzie jakoś tam wchodzą tabuny zdobywców z przypadku i wprawdzie jakoś schodzą zwykle bez drobnych choć zadraśnięć, jednak istnieje cały szereg pewnych "ALE": 1. Szlak jest bardzo długi. Nie tylko licząc od Palenicy. Nawet ruszając od Morkiego Oka, decydujemy się na kilka godzin przebywania w górskim, stromym i trudnym terenie. Bez możliwości schronienia. Bez możliwości szybkiego wycofu. 2. Szlak przebiega stromym terenem. Utrata równowagi lub poślizgnięcie może skutkować wielosetmetrowym upadkiem, a ten poważnym poturbowaniem lub śmiercią. 3. Występuje ekspozycja. Chodzi mniej więcej o to samo, co powyżej: ekspozycja oznacza przepaście. Te jednak niosą za sobą nie tylko ryzyko opłakanego w skutkach wypadku, ale coś jeszcze - reakcję ludzkiej psychiki. Jeśli nigdy nie szliśmy eksponowanym szlakiem, nie możemy wiedzieć, jak zareaguje na takie atrakcje nasza głowa. A atak paniki (widziałam taki osobiście właśnie na drodze na Rysy) jest w górach bardzo niebezpieczny (nieskoordynowane i gwałtowne ruchy, niezdolność do podjęcia spokojnej decyzji, oczy przesłonięte mgłą łez...). Oczywiście gdzieś się trzeba z tą ekspozycją po raz pierwszy zmierzyć. Jasne. Ale, litości, nie na Rysach! Dlaczego? Wracamy do punktu pierwszego: bo to szlak długi. Bo tych eksponowanych i trudnych kawałków jest tam wiele dziesiątek, jeśli nie setek metrów. A co jeśli nasza łepetyna przestanie współpracować w połowie, bo nieprzyzwyczajona do takiego czadu, zwyczajnie się tym zmęczy...? I właściwie to tyle, ale z powyższego wynika niestety bardzo często jeszcze parę kolejnych implikacji, takich jak: problemy kondycyjne, nieodpowiednie wyposażenie, brak przygotowania do zmieniających się warunków pogodowych i nieumiejętna reakcja na nie... Ucząc się czegoś, popełniamy błędy. To oczywiste. Każdy, robiąc coś po raz pierwszy, ma prawo nie wiedzieć wszystkiego, pomylić się. Na łatwych szlakach za drobne pomyłki góry dają tylko prztyczka w nos. Zbieramy te prztyczki i już wiemy, co jest nam w czasie wędrówki niezbędne, a co trzeba wywalić z plecaka, bo dźwigamy niepotrzebnie. Wiemy, jak czas ze szlakowskazu ma się do naszego tempa chodzenia. Znamy reakcję naszego organizmu na długotrwałe zmęczenie i na przepaścistość terenu. Gdy idziemy w góry (albo w nowe, wyższe i trudniejsze niż dotychczas góry) po raz pierwszy - nie mamy o tym wszystkim bladego choćby pojęcia. Zdjęcia z polskiego szlaku na Rysy: Dolna część szlaku, tuż nad Czarnym Stawem. Przebieg szlaku ponad Bulą. Za tym wyraźnym wypłaszczeniem zaczyna się stromy, skalisty teren wyposażony w łańcuchy. Szlak wiedzie grzędą, czyli wypukłą formą terenu. Z bliska to wygląda na przykład tak... ...i tak... Końcówka szlaku, przejście przez Przełączkę. Łatwe, ale bardzo przepaściste miejsce. Widać już polski wierzchołek. Rysy z oddalenia. Polski szlak wiedzie grzędą po lewej stronie od Rysy (głębokiego żlebu na ukos przecinającego górę). Tymczasem na Słowacji... Tak prezentują się Rysy widziane z drugiej strony. Szlak - bardzo wyraźnie widoczny prowadzi turystów szerokim kamienistym terenem i to praktycznie pod same wierzchołki. Słowacki szlak na Rysy różni się od polskiej trasy właściwie wszystkim. To wciąż wymagająca kondycyjnie, długa wycieczka (ale tu schronisko mamy godzinę pod szczytem, zamiast godzin niemal czterech), jednak nieporównywalnie łatwiejsza. Przewyższenie rozkłada się tu trochę bardziej na długie podejście. W Polsce mamy delikatnie wznoszący się asfalt, potem kawalątek spaceru brzegiem stawu, a dalej już w zasadzie ostre napieranie do góry. U naszych sąsiadów wygląda to nieco łagodniej, wysokość zdobywa się bardziej niezauważalnie, przewędrowując długie doliny, a sam atak szczytowy od Chaty pod Rysami nie męczy już aż tak strasznie. Jedyne łańcuchy na trasie znajdują się jeszcze przed schroniskiem, pomagając w przejściu krótkiego odcinka, który może być lekko problematyczny zwłaszcza przy deszczu lub oblodzeniu. Dalej już są zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebne. Niepotrzebne dlatego, że aż pod same wierzchołki dochodzimy czysto trekkingowo, na nóżkach, bez potrzeby używania rąk (to, co mamy na szlaku od strony północnej nazywa się scramblingiem). W ogóle Rysy od Słowackiej strony wyglądają jak zupełnie przyjazna, usypana z kamieni kopułka. Tamtejszy szlak z bliska też nie zaskakuje - ścieżka wiodąca szerokim kamiennym polem. Przepaści doszukać się można dopiero na szczycie. Trudności też brak. Nie namawiam bynajmniej do bagatelizowania tego szlaku. To wciąż Tatry, grawitacja działa nawet na łatwych ścieżkach i nie potrzeba głębokich otchłani, by się gdzieś stoczyć i zrobić sobie krzywdę. Warunki pogodowe mogą tu zaskoczyć, jak i wszędzie. A i brak odpowiedniego przygotowania, może boleśnie dać znać o sobie. Jednak, jeśli już czujemy, że musimy iść na te Rysy właśnie, i że nic innego nas nie zadowoli, gdy tymczasem nasze tatrzańskie portfolio świeci pustkami - wybór słowackiego szlaku będzie zdecydowanie rozsądniejszą opcją ;). W dole Chata pod Rysami i podejście na Przełęcz Waga. Stąd na szczyt już rzut beretem. Takim oto terenem... Zbliżamy się do wierzchołków: po lewej polski (2499), po prawej słowacki (2503). Nawet tuż pod wierzchołkami teren nie zaskakuje niczym, co mogłoby przestraszyć. No i... tadaaaam! Wyżej w Polsce się już nie da ;). (widok z wierzchołka PL na słowacki) Ciekawskich odsyłam do przykurzonej już relacji zawierającej me wrażenia z pierwszego przejścia polskiego szlaku (tam też parę zdjęć ze szczytu i kilka innych ujęć z drogi) - LINK TUTAJ. :) Tak wygląda teraz szlak na Rysy [ZDJĘCIA] Zima w Tatrach na całego. Śnieg w górach leży od wysokości 1900 metrów. Szlak na Rysy w górnej partii pokryty jest śniegiem. - Warunki bardzo
Bezpieczeństwo: Kluczowe trudności to: 1. LAWINY. Podejście żlebem od Czarnego Stawu oraz sama rysa znane są z potężnych lawin. Dość przypomnieć, że to właśnie w tym miejscu, pod lawiną, która miała 13 hektarów i masę 26 tys. ton (!) zginęło 8 licealistów z Tych. To największa tragedia w dotychczasowej historii turystyki tatrzańskiej. 2. RYSA I EKSPOZYCJE POD SZCZYTEM. W górnych partiach zaczynają się trudności techniczne. Podejście Rysą jest strome i w przypadku słabo związanego śniegu lub oblodzenia można polecieć kilkadziesiąt metrów do podnóża rysy. Konieczna umiejętność sprawnego posługiwania się czekanem i rakami. Od przełęczy do szczytu szlak trawersuje niebezpiecznie nad urwiskiem. Łańcuchy, spora ekspozycja, konieczność przejścia tuż nad przepaścią kilku metrów, śnieg często wywiany, oblodzenia - nierzadko się zdarza, że przy gorszych warunkach trzeba się wycofać dosłownie 15 metrów od szczytu… Należy pamiętać, że zimą trudności zależą w ogromnym stopniu od aktualnych warunków. Zupełnie inne zagrożenia czyhają, gdy robi się lawinowa „dwójka”, a do tego słońce zaczyna mocno prażyć i podnosi się temperatura na północno-zachodnich stokach Rysów – wtedy kluczowym niebezpieczeństwem będzie możliwość zejścia lawiny którymś ze żlebów do Czarnego Stawu. Zupełnie inaczej będzie, gdy np. śniegu mało, mocno związany, lawinowa „jedynka”, ale sporo oblodzeń – wtedy niebezpiecznie może być podczas podchodzenia Rysą lub na eksponowanym trawersie tuż pod szczytem. Jeżeli dopiero zaczynacie zimową przygodę z Tatrami, Rysy nie są dla Was! Na początek polecam podejście na Goryczkowe Czuby i Kasprowy, na Trzydniowański Wierch lub Grzesia. Średniozaawansowanym polecam wędrówkę pasmem Czerwonych Wierchów lub Kościelec. Opis podejścia: Nie będę opisywał samego przejścia od Palenicy do Morskiego Oka – zazwyczaj droga jest odśnieżona i idzie się mniej-więcej tyle, co w lecie. Aby oszczędzić sobie 2h uciążliwego marszu, warto rozważyć nocleg w Morskim Oku. Morskie Oko - Czarny Staw pod Rysami Z Morskiego Oka na szczyt 4-6 godzin. Z wyżej opisanych przyczyn spod Moka powinniście wyruszyć najpóźniej o godz. 6, tak, by zdążyć zejść za bulę zanim słońce zacznie ok. godz. 13-14 oświetlać północno-zachodnie zbocza Rysów, co sprzyja schodzeniu lawin. Ja na środku zamarzniętej tafli Morskiego Oka byłem o 7, ale czasu letniego (była już połowa marca). Wrażenia niesamowite – wokół stawu pusto, bezwietrznie i absolutnie cicho. Nad stawem unosiła się mgła, ale szczyty były już skąpane w słońcu. O ile grubość pokrywy lodowej na Morskim Oku na to pozwala (jest świeżo wydeptany szlak przez środek zamarzniętego stawu), należy iść po lodzie – jest to znacznie wygodniejsze i bezpieczniejsze, niż wędrówka dookoła, wzdłuż wylotów żlebów, którymi czasami lubi polecieć śnieg. Za Morskim Okiem czeka męczące podejście pod Czarny Staw pod Rysami. Gdy tylko warunki pozwalają, przekraczamy go w ten sam sposób, co Morskie Oko – najkrótszą drogą przez środek zamarzniętej tafli. Czarny Staw pod Rysami - Rysa: Za stawem czeka nas kolejne mozolne podejście – tym razem będzie tak aż do szczytu. Przebieg podejścia od Czarnego Stawu pod Rysami do Rysy wymaga indywidualnego oszacowania warunków. Najczęściej (co nie oznacza, że tak będzie w dniu Waszego podejścia!) optymalna droga prowadzi: zakosami w stronę progu, obejście progu żlebem (niestety nie ma innej możliwości, choć żlebem tym lubi polecieć coś dużego), zaraz za progiem trawersem na lewo w stronę Buli i na wprost lub zakosami w kierunku wylotu Rysy. Ten właśnie odcinek – od Czarnego Stawu przez Bulę do wylotu Rysy – jest najbardziej niebezpieczny lawinowo, a w przypadku załamania pogody, gdy widoczność spada a ślady zawiewa, również topograficznie. Dalej zaczynają się trudności raczej techniczne, niż lawinowe. Rysą na szczyt: Podejście mozolne, zgubić się nie da, ale Rysa jest miejscami bardzo stroma – raki, czekan, kask i umiejętność posługiwania się nimi konieczne!!! Można polecieć, zwłaszcza gdy śnieg jest słabo związany lub są oblodzenia. Jako, że podchodzimy wąską i stromą rynną, trzeba również uważać na spadające Rysą obiekty – kamienie/bryły lodu strącone przez osoby idące wyżej, skiturowców (w końcu Rysa to jeden z kultowych zjazdów), a zdarza się również, że trzeba odskakiwać przed zsuwającym się z góry innym piechurem (nie ma tygodnia, by ktoś Rysą nie zleciał). Pamiętajcie również, że łatwiej jest wejść, niż zejść. Jeśli warunki są ciężkie, lepiej w porę odpuścić. Po godzinie trudnego i mozolnego podejścia Rysą dochodzimy do przełączki. Po ponad 3h marszu zacienioną i ponurą ścianą północną z radością witam na grani słońce i wspaniałe widoki w kierunku wschodnim. Na przełączce i na grani radzę uważać na ew. nawiane depozyty śniegu. Co prawda do szczytu zostało nie więcej, niż 200 metrów, ale warto odpocząć – ostatni odcinek granią jest dość trudny technicznie. Podejście rozpoczyna się przyjemną, choć eksponowaną graniówką, ale po chwili, tuż pod szczytem, czeka nas bardzo nieprzyjemny trawers nad urwiskiem. Ponownie – w zależności od warunków – może być dość łatwy lub baaardzo niebezpieczny. Miejsce, choć oddalone od szczytu o 30 m, nierzadko staje się miejscem odwrotu, szczególnie, gdy zalegają tam depozyty śniegu lub jest oblodzenie. Wycof 30 metrów przed kultowym szczytem musi boleć, tym bardziej czapki z głów dla tych, którzy potrafią podjąć tak dojrzałą decyzję. Najtrudniejszy fragment został ubezpieczony łańcuchem, choć w warunkach zimowych na niewiele się on zda – no chyba że macie uprząż z zestawem ferratowym, to można się do łańcucha wpiąć. Po przejściu emocjonującego fragmentu czeka nas zasłużona nagroda – satysfakcja ze zdobycia najwyższego polskiego szczytu zimą oraz wspaniałe widoki. Jako że pogoda była doskonała, lawinowa „jedynka” i świetnie związany śnieg, polski wierzchołek okupowało kilkanaście osób. Po pamiątkowej fotce szybko uciekłem na wierzchołek słowacki, by delektować się widokami, choć i tam o samotności mogłem tylko pomarzyć. Widoczność doskonała, bezchmurne niebo, gdyby nie mróz, mógłbym się tak gapić do wieczora… :) Szczególnie imponująco prezentuje się z wierzchołka słowackiego masyw Wysokiej i Gerlach. Powrót taki sam, tylko trudniejszy. ;) Zarówno trawers pod szczytem jak i zejście Rysą są trudniejsze technicznie i bardziej niebezpieczne właśnie w tym kierunku. Trzeba zachować koncentrację, by nie zjechać do Buli w trybie ekspresowym. Niestety tego typu wypadki śmiertelne zdarzają się pod Rysami co roku. Podsumowując – trasa piękna, ale wymagająca i w zależności od warunków umiarkowanie lub bardzo niebezpieczna. Cierpliwie czekałem na optymalne warunki i w końcu się doczekałem – delikatny mróz, lawinowa „jedynka”, dobrze związany „gips”, bezchmurne niebo – czego chcieć więcej? Było to moje najbardziej udane wyjście zimowe w Tatry. Polecam wam to samo – czekać cierpliwie na optymalne warunki, by delektować się zdobywaniem Rysów jak dobrym winem. Wróć do strony wyszukiwania Może zainteresuje Cię również: 1:00h Spacerem: Krupówki Wśród tłumów, wrzeszczących przekupniów, dziwacznej mieszaniny dźwięków i zapachów. W poszukiwaniu dawnego Zakopanego. 2016-02-05 1:30h Spacerem: na Antałówkę Śladami Witkiewiczów, wśród najpiękniejszych realizacji stylu zakopiańskiego, po piękne widoki z Antałówki 2015-10-02
Szlak na Rysy biegnie z lewej (wschodniej) strony Czarnego Stawu, po jego przeciwnej stronie popularna wśród taterników 500-metrowa ściana Kazalnicy Mięguszowieckiej. Po obejściu stawu szlak biegnie pod górę, coraz stromiej, przekraczając nachylenie 30 stopni, urwistymi upłazkami wspina się Długim Piargiem.
KolorCzas przejściaTrudnośćKolor:Czas przejścia: 4 na najwyższy szczyt Polski (2499 m Pokonanie drogi z Palenicy Białczańskiej na Rysy i z powrotem zajmuje ok. 12 godzin, zatem zaleca się wczesne wyjście lub nocleg w schronisku nad Morskim Okiem. Podejście wymaga dobrej kondycji i obycia z górami. Na znacznym odcinku szlak ubezpieczony jest zaczynamy w Palenicy Białczańskiej, skąd asfaltową drogą docieramy do schroniska nad Morskim Okiem w ok. 2 godziny (które doliczamy do podanego powyżej czasu trasy). Bardzo dobrym rozwiązaniem jest nocleg w schronisku, pozwalający na zaoszczędzenie czasu i sił przed długą wędrówką. Kolejny etap to dojście nad Czarny Staw pod Rysami. Czerwony szlak turystyczny biegnie dookoła Morskiego Oka, zatem jezioro obejść możemy z jednej lub z drugiej strony (czas przejścia podobny). W jego południowo-wschodniej części szlak wznosi się w górę, prowadząc do kotła Czarnego Stawu. Spływająca z niego malowniczymi kaskadami woda tworzy wodospad zwany Czarnostawiańską Siklawą. Podczas podejścia mamy go po lewej stronie. Trasa wiedzie dużymi kamiennymi stopniami i nie przysparza szczególnych około 45 minutach wędrówki od schroniska nad Morskim Okiem osiągamy brzeg Czarnego Stawu pod Rysami. Uwagę przykuwa stojący nad nim żelazny krzyż, postawiony w 1836 r. z inicjatywy ówczesnego proboszcza z Poronina. Malowniczo położony Czarny Staw to dobre miejsce na odpoczynek przed dalszą wycieczką na Rysy lub Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (szlak zielony). Duże wrażenie robi otoczenie jeziora – piękna ściana Kazalnicy, potężne Mięguszowieckie Szczyty, wreszcie otoczenie samych Rysów. Dobrze widoczna jest także dalsza trasa naszej rozpoczyna się po przeciwległej stronie jeziora, które obchodzimy wzdłuż lewego brzegu. Idziemy po wygodnych kamiennych stopniach, tworzących liczne zakosy. Po około 30 minutach dochodzimy do charakterystycznego wielkiego głazu, zwanego przez niektórych „kamieniem króla lwa”. Pięknie prezentują się stąd Czarny Staw pod Rysami i położone niżej Morskie Oko. Na dłuższy odpoczynek lepsza będzie jednak oddalona o kilkanaście minut Bula pod Rysami (2054 m Ma postać rozległego, piarżysto-trawiastego tarasu. Warto nabrać tu nieco sił, przed nami bowiem godzinne podejście pośród prowadzi wzdłuż charakterystycznej „rysy” opadającej spod wierzchołka. Pod względem technicznym wspinaczka nie jest trudna, jednak warto zachować wzmożoną ostrożność z kilku powodów. Pierwszy to możliwie śliskie podłoże – północna ekspozycja zbocza sprawia, że skały po deszczu wysychają wolniej, a miejscami przez cały rok zalegać mogą płaty śniegu. Kolejną kwestią jest duży ruch na szlaku, zwłaszcza w sezonie letnim. Mniej uważni turyści strącać mogą kamienie, powodując zagrożenie dla osób przebywających pnąc się w górę dochodzimy wreszcie na grań. Przed nami najtrudniejsze miejsce na całej trasie – wąska półka skalna. Po obu stronach mamy kilkusetmetrową przepaść. Przy zachowaniu ostrożności chwytamy się łańcucha pokonując kilkumetrowy odcinek. Stąd już tylko kilka minut końcowego podejścia dzieli nas od polskiego wierzchołka Rysów. Trudy wędrówki w pełni wynagradza rozległa panorama, obejmująca niemal całe Tatry, okoliczne pasma górskie, a przy dobrej pogodzie nawet Kraków. Z Rysów można zejść łatwiejszym szlakiem na stronę słowacką lub wrócić tą samą szlaku:Powrót do listy szlaków
Czerwony szlak na Kasprowy Wierch od strony Kopy Kondrackiej przebiega na granicy ze Słowacją. Szlak jest urozmaicony widokowo. Można tu oglądać zarówno skały, jak i zieleń. Czasami pojawiają się kozice. Co jednak szczególnie przyciąga wędrowców z aparatami fotograficznymi, to niezapomniany widok na Halę Kondratową

Na początku naszej wędrówki zobaczymy pierwszy zakręt ścieżki w prawo, w las, gdzie niebieski szlak w 40min zaprowadzi nas na przepiękną Rusinową Polanę, oferującą niesamowity widok na panoramę Tatr. Długo, bo około przez godzinę, droga na Morskie Oko biegnie przez gęsty las, przez co nie mamy żadnych widoków na góry.

Kolejni turyści na szlaku na Rysy potrzebują pomocy Tuż przed północą w sobotę 10 czerwca zakończyły się akcje ratunkowe na szlaku na Rysy. Ze względu na niski pułap chmur w akcji nie mógł być wykorzystany śmigłowiec, przez co ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego musieli pieszo udać się po poszkodowanych. HtZ0B.
  • ki01ldeyrz.pages.dev/5
  • ki01ldeyrz.pages.dev/30
  • ki01ldeyrz.pages.dev/44
  • ki01ldeyrz.pages.dev/97
  • ki01ldeyrz.pages.dev/47
  • ki01ldeyrz.pages.dev/73
  • ki01ldeyrz.pages.dev/11
  • ki01ldeyrz.pages.dev/51
  • szlak na rysy zdjęcia